To nie jest typowa powieść z wątkiem głównym, pobocznymi, bohaterami, wstępem i zakończeniem. Ksiażka Alaksandry Paproty to zbiór impresji na różne tematy. Krótkie rozdziały noszą nazwy miastek, a ich treść jest bardzo różnorodna.
Autorka zajmuje się w podobnym stopniu tematami współczesnymi, uniwersalnymi, zabawą słowami, jak i osobistymi książkowymi inspiracjami. Miastka, które opisuje, zamieszkałe są przez różne istoty, baśniowe, rzeczywiste, wymyślone, poczciwe, żałosne, pogodzone ze sobą, próbujące zmieniać świat i wiele wiele innych. Miastka skrywają okruchy dnia codziennego, przemyślenia, sny, opowieści, gry słowne oraz często skomplikowaną symbolikę.
Nie wszystkie miastka są ciekawe – czasem nie miałam pojęcia, o czym czytam, przesłanie, zakamuflowane za symbolem, do mnie nie docierało. Niektóre rozdziały są po prostu nudne, inne zawierają ciekawie ujęte skrawki codzienności, jeszcze inne są napisane poetyckim językiem. Różnorodność poruszanych tematów, krótkie rozdziały i ciągłe przeskoki stylu, formy i treści sprawiają, że książka nie nadaje się do czytania jednym tchem. To raczej lektura na kilka lub kilkanaście krótszych sesji. Czytanie ubarwiają liczne ilustracje, ładna szata graficzna oraz ogólna dbałość o szczegóły. Treścią jestem trochę zawiedziona, nawet nie doczytałam ostatnich kilkunastu stron. Może kiedyś do nich wrócę.