Miedzianka. Historia znikania, Filip Springer

Czarne, 2011

Liczba stron: 267

Klupferberg czyli Miedzianka, miasteczko, które było i którego już nie ma. Filip Springer przyjrzał się historii znikania miasta, dotarł do dokumentów i ludzi, którzy jeszcze pamiętają jak mieszkało się w Miedziance. W książce prowadzi czytelnika przez wieki rozwoju Klupferbergu, na dłużej zatrzymując się na czasach najnowszych – XX wieku, który zmiótł miejscowość z powierzchni ziemi. Dosłownie tak.

Dolny Śląsk jest regionem z burzliwą przeszłością, historia nie obeszła się z nim łagodnie i chociaż miasto ominęły największe pogromy z ręki człowieka, to zemściła się na nim natura i odebrała co swoje. Wiele razy domy trawiły szalejące pożary, mieszkańcy Klupferbergu nie raz musieli zaczynać wszystko od nowa. Kiedy wreszcie wszystko zaczęło się jako tako układać nadeszła druga wojna światowa, część mieszkańców z wojny nie wróciła, wszyscy musieli wyjechać do Niemiec po zmianie granic.

Moja rodzina po wojnie osiadła na Dolnym Śląsku, z dzieciństwa pamiętam pojedyncze „poniemieckie” przedmioty funkcjonujące w moim domu i w domach moich znajomych. Jakieś makatki, wieszaki, drobne sprzęty kuchenne. Jako dziecko nie zastanawiałam się nad ich pochodzeniem, jako osoba dorosła nie poświęcałam tym, dawno już zaginionym rzeczom, żadnej uwagi. Dopiero ta książka otworzyła mi oczy na dramat osób, które z dnia na dzień musiały opuścić swoje domy, przedmioty codziennego użytku i wyjechać w nieznane. Sprawa dotyczyła Polaków żyjących na wschodzie oraz Niemców z Dolnego Śląska. My używaliśmy chochli po Niemcach, naszą chochlą zupę nalewali Ukraińcy…

Jednak to nie wypędzenia są głównym tematem książki. Nazwa miasta wywodzi się od rudy miedzi, którą od wielu wieków z coraz mniejszym powodzeniem wydobywano z góry, przy szczycie której rozlokowała się Miedzianka. Miedź wpłynęła na rozkwit miasta, a także przyczyniła się do jego upadku. Jednak to nie ona doprowadziła je do ruiny. Rękę przyłożyli nasi „przyjaciele zza wschodniej granicy”, którzy odkryli pokłady uranu w okolicy Miedzianki. Ten eksploatowano na taką skalę i w tak bezmyślny sposób, że „idąc za żyłą rudy” podkopywano się pod piwnice domów. Nie warto wspominać jak zryta była skała góry.

Filip Springer historię miasta opowiada mówiąc o ludziach, którzy w nim mieszkali, którzy tam stracili zdrowie w pracy w kopalni uranu, którzy przybyli do Miedzianki po wojnie, żeby tam szukać szansy na spokojne życie, co nie zawsze im się udawało. Splecionej z ludzkich historii opowieści nie czyta się ani lekko, ani przyjemnie, choć nierzadko z zapartym tchem. Ta książka zgodnie ze swoim tytułem przedstawia historię powolnego znikania, w tym także nadziei na nowe, lepsze życie po wojnie, która została zniweczona przez rabunkową politykę ZSRR w stosunku do Polski.

To, co w Miedziance nie zapadło się pod ziemię, zostało starte z powierzchni ziemi przez wicher historii (jakkolwiek banalnie i patetycznie mogłoby to brzmieć.) Lektura konieczna dla wszystkich tych, którym nie jest wszystko jedno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.