Miłość buja nad Szkocją, Alexander McCall Smith

Muza SA, 2011

Liczba stron: 336

Książka długo przeleżała na zesłaniu na półce. Zupełnie niesłusznie. Akurat jej się nie należało. Trzecia część cyklu o Scotland Street jest równie zabawna i ciepła jak poprzednie. Ma nad nimi przewagę tym, że akcja oddala się od znanej nam kamienicy i przenosi w inne rejony Edynburga, a także za granicę.

Bertie wciąż mieszka z rodzicami przy Scotland Street. Jego mama, choć spodziewa się drugiego dziecka, ma niespożytą energię i głowę pełną pomysłów na to jak zająć Bertiemu czas. Jej najnowszym pomysłem jest zaprowadzenie syna na przesłuchanie do młodzieżowej orkiestry. Nie słucha jego protestów i racjonalnych argumentów, że ma dopiero sześć lat i nie jest nastolatkiem. Okazuje się, że występy w orkiestrze mają jedną zaletę: podczas wyjazdu do Paryża nikt nie zabiera rodziców. Bertie też. Wynikną z tego różne komplikacje.

Pat rozpoczyna studia na uniwersytecie i przeprowadza się do mieszkania studenckiego. Pracuje w galerii Matthew’a tylko na część etatu. Dziewczyna znowu niefortunnie lokuje swoje uczucia. Niespodziewanie pomoc w opałach nadejdzie ze strony osoby, której Pat raczej unika w kontaktach towarzyskich.

Domenica wyjeżdża na drugi koniec świata żeby prowadzić badania antropologiczne w wiosce piratów. Kilkumiesięczny pobyt w tropikach przyniesie wiele niespodzianek oraz jedną niewyjaśnioną tajemnicę. Malarz Angus, właściciel Cyryla – psa ze złotym zębem, tęskni za inteligentną i dowcipną rozmową z Domenicą, a jakoś nie może dogadać się z tymczasową lokatorką mieszkania Domeniki.

Duża Lou, właścicielka kawiarni, ma kłopoty. Źródłem problemów jest Eddie, jej odnaleziony po latach narzeczony. Żeby jej pomóc, Matthew wraz z Stuartem (ojcem Bertiego) wyruszają do Glasgow i zaciągają dług wdzięczności u lokalnego mafiozy o wdzięcznym przydomku Smalec.

W książce jak zwykle mamy krótkie rozdziały, które połyka się z szybkością światła. Poznawanie losów osób, z którymi zdążyłam się zaprzyjaźnić w poprzednich częściach przypomina trochę moje wizyty w domu rodzinnym. Kiedy tam jestem nadrabiam z mamą i czasem z siostrą najnowsze wieści o dawno nie widzianych krewnych i dalszych znajomych. Książka McCall Smitha ma jeszcze tę zaletę, że mnóstwo w niej odniesień do współczesnej i klasycznej literatury, co zawsze jest dla mnie źródłem inspiracji.

Przede mną kolejna odsłona przygód aktualnych i byłych mieszkańców Scotland Street. Tym razem nie pozwolę jej czekać zbyt długo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.