Wydawnictwo Literackie, 2015
Liczba stron: 748
Autoanalityczna proza Knausgarda nie może się podobać każdemu czytelnikowi. Rozumiem tych, którzy nie wytrwali. Ja jestem jedną z tych osób, dla których książka powstała – gdy zaczynam czytać, momentalnie przenikam na karty powieści i czuję się tam jak najbardziej na miejscu.
W pierwszej części „Mojej walki” autor skupił się na swoim dzieciństwie, latach nastoletnich oraz swoim stosunku do ojca. W drugiej, przeskakuje o kilka lat w przód i pisze o czasach, gdy z dnia na dzień opuścił swoją pierwszą żonę i przeniósł się do Szwecji. W Sztokholmie ponownie spotyka kobietę, która go kiedyś zauroczyła. Związek, a potem małżeństwo z Lindą, okazują się dalekie od sielanki. Do ich mieszkania regularnie zagląda proza życia, Karl Ove czuje się przytłoczony i stłamszony przez obowiązki przy dzieciach oraz problemy psychiczne Lindy. Chociaż zwykle jest spolegliwy, jak lew walczy o oddech, czas na własny rozwój i pisanie książek.
Knausgard z apteczną dokładnością opisuje zwykłe, codzienne czynności – opiekę nad dziećmi, gotowanie, spacery, wspólne posiłki. Przytacza całe rozmowy z żoną i przyjaciółmi. Przez kilkanaście stron opisuje poród. Każdą swoją myśl i uczucie rozkłada na czynniki pierwsze, dokonując na kartach powieści emocjonalnego striptizu połączonego z autoanalizą i krytyką swoich zachowań.
Od kilku tygodni zastanawiam się nad tym, co sprawia, że „Moja walka” odniosła taki sukces. Zastanawiałam się również dlaczego ja tak dobrze się odnajduję w jej klimacie. Jestem na sto procent pewna, że jest to związane z tym, jak my, dorośli ludzie, postrzegamy samych siebie. Niewielu z nas przyznaje się publicznie, że często nie wie jak zachować się w jakiejś sytuacji. Stąd zazwyczaj ukrywamy swoje zażenowanie, zawstydzenie, nieśmiałość. Nie mówimy, że często przerastają nas proste czynności – rozmowa z innym człowiekiem, przyjmowanie gratulacji, zwrócenie komuś uwagi, gdy niestosownie się zachowuje. Co więcej, wydaje nam się, że tylko my mamy podobne zahamowania.
A tu okazuje się, że sławny norweski pisarz, przystojny facet, któremu powiodło się w życiu, poddaje się mobbingowi ze strony niezrównoważonej sąsiadki, czuje się skrępowany przyjmując gości w domu i wkurza go zachowanie własnych dzieci. Przerastają go również inne sprawy, jednak podobnie jak i my, stara się lawirować między zobowiązaniami zawodowymi, rodzinnymi i łagodzić napięcia na linii żona-matka. Chyba żaden wcześniejszy literat nie przyglądał się swojemu życiu w tak wielkim powiększeniu, wystawiając na widok publiczny swoje lęki i niedoskonałości, pokazując, że zwykłe życie może być kanwą dla wielotomowej powieści. Uwielbiam!