Morze Niegościnne, Jakub Szamałek

Muza SA, 2013

Liczba stron: 303

Niestety nie czytałam pierwszego z serii kryminałów o Leocharesie – „Kiedy Atena odwraca wzrok”, lecz z grubsza wiedziałam czego powinnam się spodziewać. Akcja drugiej powieści Szamałka rozgrywa się w starożytności, na skraju podbitego przez Greków świata, nad Morzem Czarnym. Leochares przenosi się tam z żoną w nadziei na spokojne życie. Jest złotnikiem, ale ambicja doprowadza go na stanowisko jednego z doradców władcy Bosporu. A ten, dowiadując się o przeszłości złotnika, bez skrupułów wykorzystuje go do poprowadzenia śledztwa.

Poseł innego królestwa przebywający w siedzibie władcy Bosporu zostaje zamordowany w czasie snu. Znika jego odcięta od tułowia głowa. Zachodzi obawa, że krajowi może zagrażać wojna, jeśli sprawca mordu nie zostanie szybko odnaleziony. Aby Leochares podjął się zadania, władca bierze jego żonę i synka za zakładników – przymusowych gości, a Leo dostaje do pomocy osiłka, członka straży królewskiej. Szybko okazuje się, że to nie pierwszy przypadek podobnego rytualnego mordu i podejrzenia spadają na prymitywny lud mieszkający w górach. Brakuje jednak przekonywującego motywu.

Akcja pędzi, po drodze wiele razy zapętla się i dochodzi do spektakularnych zwrotów akcji, starożytni klną jak Polacy na grillu, Leochares nie raz dostaje po pysku i prawie tyle samo razy obija komuś gębę. Osiłek ze straży okazuje się nie być całkowitym tępakiem i kilka razy ratuje detektywowi tyłek. Żona Leocharesa źle znosi uwięzienie, ma do niego coraz większe pretensje i z bezsilności zbliża się do jednej ze służących swojego „gospodarza”. Samo śledztwo wcale nie jest proste, ponieważ śmierć posła jest tylko jednym z elementów większej intrygi. Leochares nie od razu uświadamia sobie jej zasięg i nie wie, że stawka jest bardzo duża.

„Morze Niegościnne” to sprawnie napisany kryminał, który wyróżnia się miejscem i czasem akcji. Wykształcenie autora pozwala mu na wiarygodne odtworzenie świata starożytnego, natomiast bujna wyobraźnia umożliwia uwspółcześnienie wypowiedzi starożytnych i przebiegu akcji. Przeczytałam z zainteresowaniem, choć nie zapałałam sympatią do żadnego z bohaterów.

Przyszła mi do głowy jeszcze jedna refleksja. Tym razem związana z seksem w powieści. Nie chciałabym zabrzmieć jak dewotka, która wzbrania się przed „scenami”, bo raczej nie mam zastrzeżeń, jeśli mają one uzasadnienie w treści i są ładnie napisane. Jednakże rażą mnie rozbudowane sceny erotyczne w powieściach tego typu co „Morze Niegościnne”. W sumie to taka fajna bajka, którą mogłabym dać do przeczytania dziecku, ale erotyczne zbliżenia (i to w różnych kombinacjach) w dość bezsensowny sposób stają się przerywnikami akcji. To mi naprawdę nie pasuje do konwencji powieści. Z żalem stwierdzam, że wydawcami kieruje przekonanie, że jak są momenty to lepiej się sprzedaje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *