Liczba stron: 160
Gdy zamawiałam tę książkę jeszcze przed premierą, nie przeczytałam dokładnie opisu. Brałam w ciemno, bo po lekturze dwóch poprzednich książek Kołodziejczyka byłam pewna, że się nie zawiodę. Dopiero gdy książka do mnie dotarła, okazało się, że to… komiks. Jaka była moja reakcja? Entuzjastyczna! Uwielbiam komiksy i powieści graficzne. Natomiast nigdy nie miałam okazji przeczytać reportażu w tej formie.
Nadmorska miejscowość wypoczynkowa po sezonie. Nuda. Nuda. Nuda. Wiata przystankowa dająca osłonę przed wiatrem i deszczem oraz widok na przyjeżdżających i wyjeżdżających jest miejscem spotkań towarzyskich dla trzech rozbitków życiowych. Opowiadający tę historię, Marian, nawet coś tam kiedyś studiował, ale miasto go wykończyło, wrócił po kilku semestrach jako alkoholik. Teraz mieszka w przyczepie na polu kempingowym i dorabia jako stróż. Jego towarzysz w czapeczce to Szczurek – wieczny looser, nic mu w życiu nie wyszło: ani wyjazd zarobkowy zagranicę, ani miłość. Trzeci, łysy kaleka to Gumowy – właściciel warsztatu samochodowego, człowiek o dobrym sercu, który trafił na złą kobietę. Gumowy zmaga się z depresją i podobnie jak pozostała dwójka szuka celu w życiu.
Duet autorów celnie i przenikliwie obrazuje życie ludzi żyjących na marginesie społeczeństwa. Obrazuje ich szamotanie się z życiem, próby i fiaska, rezygnację i poddanie. Pokazuje sidła nałogu alkoholowego. Z tej trójki przyjaciół jedynie Marian potrafi dość celne oceniać ludzi, ma w sobie dość przenikliwości, by widzieć co kto jest dobry, kto zły, lecz on stacza się jakby na własne życzenie. Pozostali bohaterowie są do cna naiwni – dają się wrabiać, oszukiwać, łatwo ich omotać obietnicą przyjaźni, miłości, szacunku, których łakną najbardziej na świecie.
„Morze po kolana” nie jest tylko o ludziach. To także portret miejscowości po sezonie – zamknięte punkty gastronomiczne, nuda, marazm, oczekiwanie na nadejście wiosny i lata, by znowu coś zaczęło się dziać, by przyjechali turyści, których można oskubać, poobserwować i poflirtować z nimi.
Doskonałe ilustracje, świetna stylizacja językowa, wspaniała treść, trafne obserwacje, dołujące życiorysy, zwięzła forma – tak, jestem zachwycona tą książką. Dlatego gorąco Wam ją polecam.
Te ilustracje zachwycają. Nie jestem fanką komiksów, ale może temu dam szansę.
A to jakaś konkretne miejscowości czy może Miejscowość? Niezależnie od tego reportaż w formie komiksowej to ciekawy pomysł. A i rysunki wyglądają zachęcająco.
Nie mam pamięci do nazw i nazwisk, ale na 99% nie padła nazwa miasta.
A ja widzę, jak na tym przystanku siedzi Bombel Mirosława Nahacza. Polecam 🙂
Jeden z autorów – Marcin Podolec – to ten sam, który robi świetne animacje komputerowe na Youtube?
Nie mam pojęcia 🙁 Podolec ilustrował tę książkę, więc być może to ta sama osoba.