Nagie myśli, Iwona J. Walczak

Replika, 2011

Liczba stron: 344

Rzadko sięgam po książki tego typu. Bardziej wyciszają mnie kryminały niż sercowe perypetie i życiowe zakręty. Niemniej jednak pomyślałam, że ta powieść osadzona w Poznaniu, będzie moją towarzyszką w te dni, które od rana do nocy wypełniała praca. Liczyłam na lżejszą tematykę i miałam nadzieję poślizgać się po powierzchni powieści. Okazało się, że nie jest to takie oczywiste w przypadku tej książki, ponieważ autorka pokusiła się o dość wnikliwą analizę toksycznych relacji rodzinnych głównej bohaterki.

Elżbieta, Becia, księgowa w Mieteksie, matka dwóch dorosłych synów, po uszy tkwi w bylejakości. Pieniędzy ledwie starcza od pierwszego do pierwszego. Wisi nad nią widmo zwolnienia z pracy. Roszczeniowy mąż, z którym nic ją już nie łączy, jest bezustannie bezrobotny. Dom, który dzielą z jej matką, sypie się ze starości. Jednym za największych utrapień Beci są relacje z matką – okropną heterą, która od dzieciństwa traktowała starszą córkę jak utrapienie i piąte koło u wozu. Nawet po latach stosunki miedzy kobietami nie uległy poprawie. Jedynie synowie nie przysparzają jej większych problemów, chociaż relacje między nią i tym żonatym również nie należą do najserdeczniejszych.

Becia szuka ucieczki od szaroburego świata wiecznych utarczek i pretensji. Pisze blog, marzy o lepszym życiu, tanio kupuje namiastkę luksusu, czyli stylowe bibeloty na aukcjach w internecie, stara się nauczyć asertywności. Ostatni z wymienionych przeze mnie punktów zupełnie jej nie wychodzi, bo cała rodzina i wszyscy znajomi przyzwyczaili się już do tego, że Becia zrobi, załatwi, wykona i długo nie będzie dopominała się o zapłatę. I choć uwiera ją ten beznadziejny świat, nie potrafi wyjść z kręgu zobowiązań i powinności, stawiając innych ponad własne dobro i zdrowie. Kiedy Becia poznaje Juliana ma okazję zakosztować życia, o którym zawsze tylko marzyła. Dobrze sytuowany Julian otacza ją opieką, jest dla niej podporą. Czy Elżbieta będzie umiała rozstać się z toksyczną rodziną?

Z jednej strony szkoda mi było Elżbiety, znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Z drugiej strony wciąż zdawałam sobie sprawę, że sama doprowadziła się do takiego stanu – ponownie przyjęła pod dach męża obiboka, dobrowolnie wprowadziła się do matki, która nieustannie jej ubliżała. Trudno współczuć komuś kto wciąż dokonuje złych wyborów i nie uczy się na błędach, a nawet pielęgnuje toksyczne związki nie przeciwstawiając im się z całą swoją mocą. Nie zżyłam się z tą bohaterką i było mi obojętne jak potoczą się jej losy.

Irytowała mnie konstrukcja powieści – ponad połowa książki przedstawiała kolejne odsłony rodzinnych relacji bohaterki i kolejne niepowodzenia w pogodzeniu wyobrażeń o idealnej familii z brutalną rzeczywistością. Moim skromnym zdaniem, starczyłaby połowa przykładów, aby rozeznać się w ciężkiej sytuacji Elżbiety i poznać jej marzycielską stronę osobowości. Dodatkowe przykłady nieszczęść spadających na bohaterkę nie pogłębiały również portretu psychologicznego tej postaci.

Niewątpliwym atutem jest otwarte zakończenie powieści. Jaką naukę wyciągnie bohaterka ze swoich doświadczeń? Jako „znawczyni” natury ludzkiej śmiem sądzić, że żadnej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *