Powergraph, 2017
Liczba stron: 232
Nie znam twórczości Anny Kańtoch, laureatki nagrody Kryminalna Piła. „Niepełnia” to pierwsza jej książka, z którą się zetknęłam. Nie ukrywam, że po licznych peanach, entuzjastycznych recenzjach i poleceniach miałam wysokie oczekiwania. Niestety, nie podzielę zachwytów. „Niepełnia” mnie irytowała i męczyła.
Dlaczego nie polecam tej książki:
- Konstrukcja szkatułkowa. Zwykle nie mam nic przeciwko niej, ale tutaj doprowadzona jest do absurdu.
- Brak głównego wątku. Kilka różnych historii opowiadanych jak koszmar senny. Zabita dziewczyna. Zaginiona dziewczyna. Dziecko ukrywane w szopie. Szantażowany fotograf. Trochę się łączą, trochę nie.
- Przenikające się plany czasowe. Ponownie ten sam zarzut – nie wiadomo kto jest kim, kto stoi po której stronie. Misz masz. Koszmar.
- Ani kryminał, ani horror. W sumie to nie wiadomo co. Uświadomiłam to sobie pod koniec książki, naiwnie liczyłam, że coś się po drodze wyjaśni. Coś się ułoży.
Gdybym miała obstawiać, o czym jest ta książka, strzeliłabym bez przekonania, że o szukaniu tożsamości płciowej. Wieloimienny bohater, który bywa również bohaterką, a najczęściej dwiema osobami różnych płci pojawia się w wielu szkatułkach i wyraźnie cierpi nie mogąc zdecydować się, kim chce zostać.
Złego słowa nie powiem o języku, w jakim napisana jest książka, tylko dzięki temu, że jest tak gładka i dopracowana, dobrnęłam do końca. Tym większe było moje rozczarowanie, gdy po przeczytaniu ostatniej strony dalej nic nie wiedziałam. A raczej to, co wiedziałam, wydało mi się trywialne, jakby cała ta książka była ponurym żartem wymierzonym w czytelnika, który daje prowadzić się przez jakieś koszmarne sytuacje tylko po to, by pod koniec drogi dostać kopa w tyłek i zobaczyć fucka. Nie polecam. Chyba, że ktoś lubi jak nie wiadomo, o co chodzi.
A ja polecam Wiarę i Łaskę, według mnie to naprawdę świetne i klimatyczne kryminały.