Nocni wędrowcy, Wojciech Jagielski

WAB, 2009

Liczba stron: 330

Nocni wędrowcy pojawiają się w miastach z nastaniem zmroku. Idą w ciszy, wielką grupą, niosą ze sobą tobołki, które po rozłożeniu służyć im będą za posłanie. Ludzie lękliwie schodzą im z drogi, zdają się nie zauważać setek dzieci, które nocują w centrum miasta – na targowiskach, pod markizami sklepów, w wyznaczonych do tego halach. Z nastaniem świtu dzieci znikają w położonych dookoła obozach przesiedleńczych oraz wioskach. Dlaczego dorośli odsyłają swoje pociechy do miasta na noc? Ze strachu.

Od lat lud Aczoli terroryzowany jest przez dziecięcych partyzantów kierowanych przez fanatycznego przywódcę. Ruch Armii Bożego Oporu pod osłoną nocy napada na wsie, by porywać dzieci w wieku 8-9 lat i młodszych nastolatków i wcielać ich w szeregi partyzantki. Dzieci albo podporządkowują się reżimowi grupy albo są zabijane. Podporządkowanie polega na całkowitym wyrzeczeniu się dotychczasowego życia. Młodzi ludzie ćwiczeni są w zabijaniu, torturowaniu, gwałtach. Młode dziewczęta oddawane są za żony komendantom partyzantów, aby rodziły im dzieci i zajmowały się domem.

Dziecko w krainie Aczolich to osoba podejrzana, to być może ofiara i kat w jednym. Dzieci, którym udało się uciec z buszu poddawane są terapii w ośrodku, następnie odsyłane są do rodzin, które często wyrzekają się ich lub traktują podejrzliwie. Presja otoczenia i konfrontacja z rzeczywistością odbiegającą od dziecięcych wyobrażeń rodziny, sprawiają, że wielu z nich ponownie ucieka do buszu, który znają lepiej niż życie w rodzinie.

Wojciech Jagielski sięga głębiej i pokazuje najnowszą historię Ugandy, kraju, który wstrząsany jest licznymi wojnami domowymi, który nie ma szczęścia do władców. Kilku ugandyjskich przywódców uznanych zostało za zbrodniarzy i ściganych było z ramienia Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Uganda jest krajem, w którym nowoczesność zderza się z tradycją – rytuały plemienne są wciąż silnie zakorzenione w społeczeństwie, a ludność rozdarta jest między wiarę katolicką a wiarę w duchy przodków i siły natury.

Reporter napisał mocno wstrząsającą książkę, która stawia pytania o odwieczny problem winy i kary. Czy to dzieci winne są masakrom popełnianym na ludności Ugandy, czy może winne jest społeczeństwo dopuszczające do tak wielkich wynaturzeń i kraj, w którym jedynymi argumentami politycznymi są maczeta, pałka i karabin? Czy to, że dzieci uczyniono mordercami można w jakikolwiek sposób usprawiedliwić? Jak pracować z byłymi partyzantami, którzy w obronie własnej mordowali na polecenie przywódców nie tylko obcych sobie ludzi, ale także członków rodziny oraz mieszkańców tej samej wioski? Czy takie dziecko jest bardziej ofiarą czy bardziej mordercą? Czy wystarczy powtarzanie im mantry „To nie twoja wina, nie twoja wina”, by oczyścić ich sumienia?

„Nocni wędrowcy” i moralne dylematy, przed którymi zostałam postawiona, długo jeszcze mnie nie opuszczą. Dodatkowo, utkwiło mi w pamięci silne przeświadczenie o trudzie pracy reportera. Na ten trud składa się nie tylko rozłąka z rodziną, niewygody podróży i przebywania w miejscach niebezpiecznych. To, o czym mówi Jagielski, to przejmująca samotność – po pobycie w jakimś opisywanym miejscu z reporterem zostają tylko historie oraz dziesiątki numerów telefonów w notesie. Reporter dotyka spraw, ale nie nadaje im biegu, nie wiąże luźnych sznurków. Zostawia sprawy by toczyły się swoim tempem. Gdy nachodzi go moment refleksji nad swoją pracą wie, że wielu ludzi czuje się zawiedzionych i wykorzystanych, ponieważ artykuł czy książka rzadko zmieniają cokolwiek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.