Wydawnictwo Literackie, 2002
Liczba stron: 150
Ilekroć wchodzę do mieszkania, w którym nigdy wcześniej nie byłam, ukradkiem albo otwarcie zerkam na półki z książkami. Nawyk ten wykształciłam w sobie już we wczesnym dzieciństwie, kiedy to podczas spotkań, w których brali udział moi rodzice, najlepszą dla mnie i dla nich opcją, było zostawienie mnie w pokoju z regałami. Takie działanie miało zalety i dla mnie, ponieważ czas upływał mi szybko na wertowaniu kolejnych tomów, i dla nich, ponieważ nie marudziłam, że się nudzę.
W dobie internetu i blogów literackich bardzo łatwo jest podejrzeć to, co czytają inni, zapoznać się z wrażeniami z lektury, a nawet podyskutować o książce. Ja ponadto nie przepuszczam okazji na to, by poczytać o książkach w formie drukowanej. Stąd też nie mogłam ominąć wzrokiem „Nowych lektur nadobowiązkowych” Wisławy Szymborskiej. Felietony w niej zawarte drukowane były w latach od 1997 do 2002 roku na łamach Gazety Wyborczej.
Zerknięcie na półkę Noblistki to nie lada przeżycie, pewnie niejeden z nas byłby w tym momencie bardzo onieśmielony. Poetka odkrywa śmiało przed czytelnikami zawartość swoich półek i treść lektur. I nie są to zazwyczaj takie książki, jakich ja bym się spodziewała. Przyznam, że przez lekturą oceniałam autorkę stereotypowo i dość niesprawiedliwie. Bo czy mogłabym się domyślić, że Wisława Szymborska przeczytała „Wzory wypracowań” albo poradnik jak leczyć choroby przy zastosowaniu minerałów i kamieni szlachetnych?
„Lektury nadobowiązkowe” pełne są takich niespodzianek. Ponadto, w zakres zainteresowań poetki wchodzą biografie ludzi kina i innych artystów, książki historyczne, etnograficzne, naukowe, choć głównie takie, które skierowane są odbiorcy nie będącego naukowcem. Najbardziej zaskoczył mnie brak felietonów dotyczących literatury beletrystycznej, powieści oraz poezji.
Raczej nie pokuszę się o czytanie większości książek omówionych przez autorkę felietonów, ale od czytania o tych książkach nie mogłam się oderwać. Szymborska pisze z lekkością i swadą, a każdy z jej felietonów staje się dla czytelnika tym najlepszym i najciekawszym. Nie umiałabym wybrać kilku artykułów, które najbardziej zapadły mi w pamięć, ponieważ każdy ma w sobie iskrę – pomysł, i fajerwerki – wykonanie. Na pewno w najbliższym czasie przeszukam biblioteki pod kątem wcześniejszych publikacji „Lektur nadobowiązkowych”.