Wydawnictwo Czarne, 2010
Liczba stron: 45
Esej Virginii Woolf „O chorowaniu” poprzedzony jest obszernym wstępem pióra Hermione Lee, w którym autorka nawiązuje do prywatnych doświadczeń Woolf związanych z chorobą. Sama eseistka stara się jak najmniej odsłonić siebie i o chorowaniu pisze z dystansem i tylko w sensie powiązań między chorobą a literaturą.
Virginia Woolf dostrzega nieobecność fizyczności, w tym przeżywania chorób w literaturze jej współczesnej i wcześniejszej.
„Literatura robi co może, by przekonać nas, że jej dziedziną jest umysł.(…) Naprawdę dziwi, że choroba nie zajęła wraz z miłością, orężem i zazdrością miejsca pośród głównych tematów literatury.”
Język angielski, narzeka pisarka, nie posiada odpowiedniego słownictwa do opisu chorób oraz fizycznego cierpienia, choć jest niezwykle bogaty w słownictwo dotyczące innych aspektów życia:
„Byle dziewczęciu, które się zakocha, z pomocą przy wyrażaniu stanu ducha śpieszą Shakespeare czy Keats, ale niech no ktoś cierpiący spróbuje opisać doktorowi ból głowy – zasoby języka zaraz się wyczerpują.”
Autorka z humorem dowodzi, że tematy związane z fizycznymi dolegliwościami mogą być wdzięcznym polem do popisu dla twórców literatury. Wskazuje na lekkość umysłu w czasie choroby, odmienne postrzeganie świata i możliwości jakie roztaczają przed nami dni spędzone w łóżku. Przede wszystkim ofiarują nam czas na zatrzymanie się i kontemplowanie świata w sposób odmienny niż podczas zdrowia. Możemy wówczas „zdezerterować ze świata wyprostowanych” i podziwiać spektakl jaki roztacza nad nami niebo, chmury, gwiazdy.
Choroba jest też czasem, gdy wiele rzeczy jest nam przebaczone. Sprawia to, iż jesteśmy bardziej otwarci, możemy się wypowiadać bez autocenzury, a wszystko to uchodzi nam płazem, nawet jeśli w zdrowiu nasze opinie wydałyby się innym zbyt kontrowersyjne.
„W chorobie, wyznajmy to (choroba bowiem jest wielkim konfesjonałem), pojawia się pewna dziecięca szczerość, człowiek gotów różne rzeczy powiedzieć, wyrzucić z siebie prawdę, którą ostrożna przyzwoitość zdrowia chce ukryć.”
Wreszcie czas chorowania to okres, gdy możemy poświęcić się czytaniu. Z tym, że według Woolf najlepszą lekturą do łóżka są wiersze. Gorączka i osłabienie wyostrzają naszą wrażliwość i „odzieramy poetów z kwiatów”, głębiej i mocniej przeżywając piękno słowa pisanego.
„W chorobie słowa nabierają cech jakby mistycznych. Chwytamy to, co znajduje się pod powierzchnią ich znaczenia.”
I choć cieszę się obecne dobrym zdrowiem to lektura tego krótkiego eseju sprawiła mi dużą przyjemność. Piękno słów oraz rozwaga z jaką autorka się nimi posługuje sprawiły, że do niektórych fragmentów wracałam kilka razy. Nawet teraz podczas pisania o książce wciąż do niej zaglądam i podczytuję. Przyznam też, że zaraz po pierwszych kilku akapitach eseju pomyślałam, że Virginia Woolf byłaby usatysfakcjonowana gdyby żyła współcześnie, bo książek o walce z chorobą (wygranej i przegranej) jest teraz całe zatrzęsienie na półkach w księgarniach. Intymne opisy cierpienia i fizycznych dolegliwości, psychicznych zmagań z bólem zajmują tysiące stron i moim skromnym zdaniem często przekraczają granicę dobrego smaku.