O pięknie, Zadie Smith

o pięknie zadie smithZnak, 2011

Liczba stron: 598

Nie ma przymusu pisania na blogu o wszystkich przeczytanych książkach. I pewnie gdyby chodziło o jakąś inną powieść, odpuściłabym sobie jakąkolwiek wzmiankę, ponieważ od jej przeczytania minął już ponad miesiąc i pewne szczegóły na pewno zatarły się już w mojej pamięci. A jednak wciąż jestem pod dużym wrażeniem książki „O pięknie”. Wiem, że sporo osób śledzi moje wpisy, więc chciałabym przekazać im (Wam) mój entuzjazm i spróbować namówić do sięgnięcia po tę powieść.

„O pięknie” to powieść totalna. Porusza mnóstwo tematów, chociaż na pierwszy rzut oka jest zwykłą powieścią o losach dwóch zwaśnionych ze sobą rodzin. Wątek skłóconych rodów rozsławiony już przez Szekspira, tutaj, co prawda, nie kończy się  śmiercią głównych bohaterów, ale nieźle daje wszystkim popalić. Anglik, profesor Belsey, zawodowo i rodzinnie związany jest ze Stanami Zjednoczonymi. Ma trójkę dorastających dzieci oraz żonę – czarnoskórą Kiki, która z zawodu jest pielęgniarką. Największym rywalem i antagonistą Howarda Belseya jest profesor Montague Kipps. Obaj profesorowie są specjalistami od Rembrandta i od lat toczą akademicki spór, który rozszerza się na kwestie fundamentalne. Nie mają żadnych wspólnych poglądów, różni ich dosłownie wszystko.

Książka rozpoczyna się wiadomością od najstarszego syna Howarda, w której ten informuje go, że zamierza poślubić córkę Kippsa. To wstrząs dla Belseya, tak wielki, że zamierza wybić synowi z głowy to małżeństwo. Nie jest to jedyna komplikacja – wkrótce okazuje się, że dotychczas mieszkający w Londynie, Kipps otrzymuje propozycję z uniwersytetu Belseya, sprowadza się z całą rodziną do Stanów i zamieszkuje w pobliżu domy Belseyów. Czytelnik ma zatem okazję przyjrzeć się obu rodzinom i panującym w nich stosunkom. Cała głębia książki sprowadza się właśnie do kwestii różnic w postrzeganiu świata przez obie rodziny, a także przez poszczególnych ich członków.

Pozornie lekka opowieść o zawirowaniach rodzinnych skrywa w sobie drugie dno i stawia pytania o kwestie etyki, kultury, religii, rasy, tożsamości rasowej i kulturowej, przynależności do grupy, wierności swoim ideałom i wierności w związku. Wielokrotnie przystawałam i zastanawiałam się nad poruszonymi w powieści problemami. Samo długoletnie małżeństwo Kiki i Howarda to temat na dłuższą rozmowę. On przystojny, wykształcony, profesor, erudyta narzucający rodzinie pewne postrzeganie świata. Ona czarnoskóra, prosta kobieta, kierująca się uczuciami i zdrowym rozsądkiem. Ich małżeństwo wydaje się być udane (przynajmniej do pewnego momentu). Jak to się dzieje, że ludzie wywodzący się z innych kultur, mający całkowicie inne zainteresowania i priorytety życiowe tworzą harmonijny związek? Czy spaja ich wzajemna miłość, czy może to kwestia ustępstw, wyrzeczeń i kompromisów? Z czyjej strony? I kto posiadł więcej życiowej mądrości – ten, kto całe życie trzyma nos w książkach, czy ten kto samodzielnie przeżywa świat i podchodzi do niego z empatią?

Takich kwestii, które rodziły we mnie dziesiątki pytań jest w książce mnóstwo. Przy tym to naprawdę ciekawa, miejscami zabawna powieść obyczajowa, w której nie wiadomo komu bardziej kibicować. Książka, w której dopiero pod koniec możemy powiedzieć, że mamy swoich faworytów. I zapewne każdy z nas będzie miał wtedy na myśli jakąś inną postać z książki. Doskonała powieść dla dyskusyjnych klubów książki, bo można o niej rozprawiać godzinami. Doskonała również dla wszystkich osób, które w literaturze cenią niedopowiedzenia, szukają miejsca na własne rozważania, dla tych, którzy podczas czytania lubią myśleć. Na pewno nie dla tych, którzy wolą gotowe odpowiedzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.