Jest połowa lat 50. Nieczytanie ma się dobrze.
„Ja w ciągu roku przeczytałem tylko sześć książek poza znaną mi już lekturą. Wiem, że to straszliwie mało. Pocieszam się, że inni czytają jeszcze mniej. Rozmawiałem z pracownikami biblioteki. Zrobiona naprędce statystyka wykazała, że na dwudziestu znanych mi absolwentów tylko trzech należy do biblioteki, a dwóch (w tym i ja) wypożycza książki. Podobnie jest z kupowaniem nowości. Jest w tym na pewno dużo naszej winy. Możemy się jednak usprawiedliwić: nikt z naszych przełożonych, żadna organizacja zetempowska ani partyjna nie interesują się naszym rozwojem. A z uczelnią kontakt zerwaliśmy zupełnie.”
Reportaż pt: „Sądecki tor przeszkód” Włodzimierz Godek, 1955 (tekst umieszczony w tomie 1 Antologii polskiego reportażu XX w.)
Jak widzimy winna jest partia, organizacja. Oni sami, dla sprawiedliwości, też ponoszą odpowiedzialność za ten stan rzeczy. Ich nieczytanie dziwi w obliczu dalszego ciągu tekstu, w którym mowa, że w Sączu nie ma NIC do roboty po pracy. Ludzie, którzy przyjechali pracować do tego miasta albo snują się bez celu po ulicach, albo siedzą we współlokatorskich pokojach i wpatrują się w ścianę lub sufit. Nie mieli telewizorów, internetu, pubów, a i tak wybierali nicnierobienie.
Jest rok 2014. Odsetek ludzi w wieku 30-34 lat z wyższym wykształceniem w Polsce jest wyższy niż w UE i wynosi ponad 40 procent. Niewiele się jednak zmieniło w kwestii czytania. Coroczne badania czytelnictwa pokazują, że wypadamy blado na tle mniej wykształconej, ale bardziej oczytanej Europy.
„W roku 2014 zmieniła się natomiast struktura osób, które znalazły się w grupie nieczytających. O ponad 11 punktów procentowych wzrósł odsetek tych, którzy twierdzą, że książki czytali tylko w trakcie nauki w szkole lub na studiach, proporcjonalnie zmalała też grupa respondentów deklarujących, że lekturę książek zarzuciły dopiero ostatnimi czasy. O ile więc czytanie książek jest wpisane w proces kształcenia (choć w dalszym ciągu ponad 14% twierdzi, że było w stanie ukończyć szkołę bez czytania książek), to po jego zakończeniu lektura książek staje się aktywnością specyficzną dla pewnych grup i kategorii społecznych.”
I jaki z tego wniosek? Minęło prawie 60 lat od tekstu Godka, a Polacy jak nie czytali, tak nie czytają. Zmienił się ustrój, zmienił się stan posiadania, zmieniły priorytety, dostęp do książki itp. A w kwestii nieczytania zmieniło się jedynie to, że zamiast wpatrywać się w sufit, ludzie wpatrują się z podobnym wyrazem twarzy w coraz to większe telewizory. Czy jest sposób, by przekonać Polaków do książek? Zaczynam w to wątpić.
Czasem sobie myślę: jak nie chcą to po co ich namawiać? Ale tylko czasem. Warto jednak zwrócić uwagę że dzisiaj to uczelnie zabiegają o studentów i niestety wiele dyplomów nie ma żadnej wartości. Ja wiele razy próbowałam rzucić czytanie ale bezskutecznie.
Kolodynska.pl
Ja czytałam mnóstwo, ale w tamtym roku… W tym roku miałam tyle zawirowań, że na rozrywkę czasu nie było. Może 7 książek przeczytałam….