Przyznam szczerze, że sięgnęłam po tę książkę głównie po to, by ją wreszcie przeczytać i zrobić miejsce na regale na nowe nabytki. Przeczuwałam, że nie będę chciała jej sobie zostawić, bo to książka o koleżankach, a ja jestem mało „koleżankowa”.
Powieść opowiada o losach kilku zbliżających się do trzydziestki dziewczyn, Joasi, Basi, Magdy, Anety, gdzieś tam pojawia się Nina. W sumie to dziewczyny bez przerwy mi się myliły i do końca ksiażki nie umiałam ich rozdzielić, ale to wszystko jedno, bo tylko jedna z nich miała coś ciekawego do opowiedzenia i tylko ona nie była neurotyczką. Jedna z nich przeżywa od kilkunastu lat zniknięcie swojej starszej siostry i przez to nie może ułożyć sobie życia. Jedna ma wkrótce wyjść za mąż i obronić dyplom. Odczuwa przez to ogromny stres, ale chyba każdy by się tak czuł? Jedna ma męża, ale ze wzajemnością zakochuje się w innym, z którym dzieli swoje pasje artystyczne. Znajduje się na zakręcie życiowym i nie wie co postanowić. I ta ostatnia, która jest mi najbliższa – sprowadza się do swojego chłopaka do Warszawy, on pracuje, ona szuka pracy – najpierw jednak piętro niżej znajduje faceta, który ją fascynuje. On też jest w związku. Romansują ze sobą, ona ryzykując swój związek, on … no właśnie to jest najciekawsze.
Przeczytałam, popsioczyłam, bo jakże to ani autorka, ani korektorka, ani redaktor wydania ni w ząb nie znają angielskiego i w każdym zdaniu po angielsku znajdują się żenujące literówki? Miałam również wrażenie, że autorka bardzo chciała napisać książkę, ale nie wiedziała o czym, stąd tyle wątków ile dziewczyn. Za dużo tu papierosów, histerycznych szlochów, wspominania przeszłości i użalania się nad sobą. Dla mnie to wszystko brzmi sztucznie.
Zniknięcie starszej siostry no nie wiem czy mi pasuje. Zbyt proste. Dziekuje za recenzje.