Prószyński i S-ka, 2008
Liczba stron: 64
Chociaż nie przepadam za twórczością Kinga, nie mogłam przejść obojętnie obok komiksu. Tak dawno nie czytałam żadnego komiksu, że tęsknota za tą formą przeważyła nad preferencjami czytelniczymi. Dobrze się stało, ponieważ „Opowieści makabryczne” okazały się być lepsze niż mogłabym się spodziewać.
Komiks składa się z pięciu upiornych historyjek. Narratorem jest rozchichotany, makabryczny upiór, który oprowadza czytelnika po kolejnych opowieściach, wtrącając od czasu do czasu swoje złośliwe komentarze pod adresem bohaterów komiksów. Gdyby nie wyjątek w opowiadaniu „Skrzynia”, można by powiedzieć, że King napisał komiks umoralniający, ponieważ zazwyczaj kara spada na tych, którzy sobie na nią zasłużyli: rodzina, która zajmuje się głównie intrygami i plotkami, morderczyni ojca, chytrus, milioner, który zbudował swoje imperium na krzywdzie współpracowników i konkurentów, niewierna i pyskata żona.
Śmierć, która gra główną rolę we wszystkich komiksach zakrada się z każdej strony i pod różnymi postaciami – potwora żywiącego się ludźmi, substancji z kosmosu, która wypływa z meteorytu, zombie, topielców, owadów. Przede wszystkim jednak człowiek jest sprawcą wielu okropnych rzeczy w komiksie.
Komiks wydany został po raz pierwszy w 1982 roku, ale rysunki autorstwa Berni Wrightsona stylizowane są na lata pięćdziesiąte – na pierwszy rzut oka są mało nowoczesne i przytłaczające liczbą szczegółów. W trakcie lektury okazały się pomocne. Ich realizm sprawił, że komiks rzeczywiście może trochę postraszyć, a przynajmniej przynieść ze sobą falę obrzydzenia.