Pamiętam cię, Yrsa Sigurdardottir

Muza SA, 2012

Liczba stron: 318

Yrsa Sigurdadottir postanowiła na razie rozstać się z prawniczką Thorą i zagadkami kryminalnymi i spróbować swoich sił w innym gatunku literackim – horrorze. Ja postanowiłam sprawdzić czy „Pamiętam cię” zachęci mnie do dalszego poznawania twórczości autorki, czy może odstraszy mnie od niej skutecznie.

Powieść składa się z dwóch historii. Pierwsza (bardziej „horrorowa”) dotyczy trojga ludzi, którzy przybywają na opuszczoną o tej porze roku wyspę, aby przeprowadzić remont w niedawno zakupionym tam domu, który chcą zmienić w pensjonat. Katrin i Gardar są małżeństwem. Lif to ich niedawno owdowiała przyjaciółka. Okazuje się, że nie są sami na wyspie, ponieważ ich dom nawiedza, czy też odwiedza ktoś, kto próbuje napędzić im stracha.

Druga opowieść (bardziej kryminalna) toczy się w mieście. Ktoś włamuje się do przedszkola rujnuje wszystkie sale, pisze na ścianach wyjęte z kontekstu słowa. Na miejsce zdarzenia oprócz policji przybywa także lekarz psychiatra. Intryguje go ta sprawa, ponieważ okazuje się, że nie jest to odosobniony przypadek, a podobny akt wandalizmu miał miejsce wiele lat wcześniej w szkole podstawowej.

Horror jak to horror, opiera się na skrzypiących podłogach, mokrych śladach na deskach, brzydkich zapachach, zatrzaskujących się drzwiach, znikających przedmiotach i zakapturzonej postaci. Ważnym elementem budowania nastroju jest opuszczona wyspa, stary budynek, cmentarzyk oraz rozładowane baterie w komórkach. Tak, tak, macie rację. Ani nie jestem zaskoczona kreatywnością autorki (może raczej jej brakiem), ani nawet nie zostałam porządnie nastraszona.

Już bardziej podobał mi się wątek kryminalny koncentrujący się na wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, w którym pojawiają się również elementy horroru, czy też jakichś sił nadprzyrodzonych. Dreszczyku dodaje osobista tragedia psychiatry – zaginięcie jego kilkuletniego syna, które wydarzyło się kilka lat wcześniej i złożyło się na serię mniejszych tragedii, które z kolei doprowadziły go do zmiany miejsca zamieszkania i wyprowadzki na prowincję.

Moim zdaniem Sigurdadottir znacznie lepiej wypada w powieściach kryminalnych. Horror napisała sztampowy, posługując się zbiorem cliché. Ja naprawdę boję się horrorów, ale tylko wtedy, gdy oddziałują na moją wyobraźnię i są nieprzewidywalne. „Pamiętam cię” w warstwie horrorowej jest przewidywalny do bólu, w warstwie kryminalnej broni się i nawet raz czy dwa zaskakuje takim a nie innym obrotem spraw.  Pamiętajcie jednak, że jest to tylko moja subiektywna opinia, a to, co dla mnie nie jest straszne, może innych zwalić z nóg 🙂 o czym świadczą liczne recenzje na portalach książkowych.

 PS.

Rozładowane baterie komórek były istotnym elementem akcji. Tak istotnym, że tłumaczowi czy też redakcji pomerdała się komórka z aparatem fotograficznym w finałowej scenie w domu na odludziu. Ewidentnie chodzi o aparat, ale w tekście konsekwentnie stoi „komórka”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.