Wydawnictwo Albatros, 2014
Liczba stron: 576
Nie mam czołobitnego stosunku do twórczości Stephena Kinga, bo znam ją bardzo wybiórczo i szczątkowo – horrory i fantastyka to margines moich literackich zainteresowań. Powieści kryminalne to jednak inna sprawa, a King właśnie napisał swoją pierwszą powieść detektywistyczno-kryminalną. Nie muszę chyba wspominać, że zaczęłam ją czytać mając wysokie oczekiwania od powszechnie uznanego mistrza. Nie zawiodłam się ani na moment.
Pewnego dnia o świcie rozpędzony kierowca z premedytacją wjeżdża w tłum ludzi czekających na otwarcie targów pracy. Ciężkim, kradzionym samochodem marki Mercedes zabija osiem osób i rani kilkanaście. Śledztwo staje w martwym punkcie, a po kilku miesiącach prowadzący je detektyw Bill Hodges przechodzi na emeryturę. Nadmiar wolnego czasu nie służy Hodgesowi, wielokrotnie nagradzanemu policjantowi. Nie służy mu do tego stopnia, że zaczyna rozważać myśl o samobójstwie. Marazm i przygnębienie przerywa list, który detektyw znajduje w skrzynce pocztowej. Napisał do niego sam Pan Mercedes, jak nazywają sprawcę masakry. Jego intencje są jasne dla doświadczonego policjanta. Zdaje sobie również sprawę, że nie powinien zatajać listu przez osobą, która przejęła niezamknięte dochodzenie. Pokusa, by przyczynić się do ujęcia Pana Mercedesa jest jednak silniejsza. Hodges rusza tropem sprawcy.
Detektyw i morderca bawią się w kotka i myszkę – role ściganego i ścigającego często się zmieniają, niemal każda strona przynosi coś nowego. Dzięki temu, że możemy śledzić poczynania Pana Mercedesa i Hodgesa lepiej poznajemy obu mężczyzn, dowiadujemy się jakie przeżycia miały wpływ na to, że Mercedes został zbrodniarzem i jakie motywacje kierują byłym detektywem w samozwańczym pościgu. Hodges z każdą stroną budzi większą sympatię – ma poczucie humoru, jest dobry w tym, co robi, umie zjednywać sobie ludzi. Z kolei Pan Mercedes coraz bardziej przeraża, masakra nie zaspokoiła jego potrzeby zabijania.
Z ogromną sympatią czytałam o pomocnikach Hodgesa – czarnoskórym nastolatku z sąsiedztwa i znerwicowanej czterdziestolatce z wielkimi problemami psychicznymi. Wystarczy tylko wyobrazić sobie emerytowanego detektywa z nadwagą, bystrego nastolatka i cierpiącą na różne nerwice Holly, by zrozumieć jak niezwykły to team.
„Pan Mercedes” jest bardzo dobrym kryminałem, autor umiejętnie stopniuje napięcie, dozuje informacje, buduje przekonujących bohaterów i wiarygodne sytuacje. Intryga kryminalna opiera się na ciekawym pomyśle i trudno przewidzieć rozwój wydarzeń. Jednak samo zakończenie, sposób w jaki oczyszczono team Hodgesa z zarzutów wydawał mi się trochę zbyt hollywoodzki, ale być może w USA tak to funkcjonuje. U nas wszyscy pewnie poszliby siedzieć. Jeśli nie wierzycie, że King poradził sobie z kryminałem, sprawdźcie. Ale od razu ostrzegam – trudno się oderwać od książki, więc warto mieć urlop na żądanie na podorędziu.