Zastanawiałam się, czy pisać o „Pani Bovary”, bo mogę minąć się z obowiązującą w szkołach interpretacją i pójdzie w świat, że jestem nieogarnięta i nie rozumiem, co czytam. Z drugiej strony już tyle razy dowiedziałam się od internetowych specjalistów od wszystkiego jaka to ze mnie idiotka i nieuk, że kolejny nie zrobi mi większej różnicy 😉
Pewnie będziecie zaskoczeni tym, że dopiero teraz poznałam tę powieść. Dla wielu z Was to lektura z liceum. Za moich czasów licealnych nie kazano nam jej czytać, chociaż byłam w klasie humanistycznej. Teraz jako nauczyciel obserwuję zmagania moich uczniów z różnymi lekturami i czasem rozmawiam z nimi o wrażeniach z przeczytanych pod przymusem książek. „Panią Bovary” czytają chętnie, nie narzekają na język ani przydługie opisy. To była dla mnie doskonała rekomendacja – chciałam wiedzieć, dlaczego ta książka (jako jedna z niewielu lektur) jest tak pozytywnie odbierana przez młodzież.
Emma, wychowywana w klasztorze córka średniozamożnego gospodarza, wychodzi za mąż za pana Bovary, lekarza z miasta. Marzy o życiu, jakie zna z kiepskich romansów, którymi zaczytywała się w czasach szkolnych. Chce być nieustannie adorowana, stroić się, chodzić na bale, przyjęcia, do teatru, zapraszać gości do siebie i obracać się w wytwornym towarzystwie. Nie umie realistycznie ocenić swojej pozycji społecznej, szasta pieniędzmi, przez co jej mąż musi więcej czasu spędzać w pracy. Trochę z nudów, trochę z chęci zakosztowania losów powieściowych heroin, pani Bovary zostaje kochanką. Znowu czuje dreszczyk emocji, znowu jest w centrum uwagi.
To się może podobać nastolatkom! Historia pani Bovary jest bardzo łatwa do rozszyfrowania i przełożenia na współczesne warunki. Opowieść o „puszczalskiej”, która przy pierwszej okazji przyprawia mężowi rogi, przypomina nieco historie opisywane przez pudelki i inne brukowce. Koronki, atłasy, buciki i drogie podarunki dla kochanka brane na kredyt i pod zastaw, to z kolei spełnienie marzeń lekkomyślnych panienek, które gdyby mogły, również szastałyby pieniędzmi w centrach handlowych i butikach, nie zważając na konsekwencje. Marzenie o bywaniu w miejscach, gdzie bawi się elita i przynależność do niej, to nic innego jak mrzonki o zostaniu celebrytką, pozowaniu do zdjęć z kimś znanym i błyszczeniu na ściance z okazji otwarcia sklepu ze stanikami.
Nie było we mnie współczucia dla pani Bovary. Obserwowałam jej coraz to głupsze poczynania i zastanawiałam, czy ona nigdy nie uczy się na błędach. Z ironią myślałam o tym, że tak właśnie kończą te, które myślą, że życie wygląda jak fabuła głupich romansów. Z satysfakcją obserwowałam jej upadek. Dałam się wciągnąć w tę historię, więc i ja poddałam się sile powieści Flauberta, angażując się w nią emocjonalnie. To książka, która chyba nigdy się nie zestarzeje, bo ludzie zawsze będą mieli wewnętrzne pragnienie bycia kimś ważniejszym, bogatszym i bardziej podziwianym. Jedni potrafią za nim podążać nie pogrążając się przy tym, inni je tłumią, a jeszcze inni, podobnie jak Emma Bovary, lecą za nimi jak ćma do ognia i ponoszą równie tragiczne konsekwencje.