Paryski splin, Charles Baudelaire

Słowo Obraz Terytoria, 2008

Liczba stron: 277

O Baudelairze mówi się w szkole, a potem „przerabia” jeden lub dwa wiersze z tomu „Kwiaty zła”. Przynajmniej w mojej wiele lat temu tak było. Do „Paryskiego splinu” się nie zagląda, a szkoda.

Mnie przyciągnęły dwie rzeczy, pierwsza jest oczywista – pragnęłam odnaleźć „Oczy biednych”, by porównać z piosenką, druga – to nietypowy format i piękne wydanie książki. Trzecia niezwykła rzecz wyszła na jaw już w trakcie czytania – ogromny wkład intelektualny tłumacza książki, który opatrzył ją arcyciekawymi przypisami, o których więcej powiem za chwilę.

Sam tytuł zbioru poematów pisanych prozą jest przewrotny – czy Paryż kojarzy nam się ze splinem (melancholią, smutkiem)? Raczej postrzegamy to miasto jako miejsce uciechy, rozrywki, zachwytu nad pięknem architektury. Splin to Londyn – ukryty za mgłą, polewany deszczem. A jednak Baudelaire dociera w swoich tekstach do ciemnej strony miasta i jego mieszkańców. W sposób groteskowy i za pomocą pastiszu pokazuje zło, które siedzi w ludziach – czasem głęboko ukryte, a czasem leżące tuż pod powierzchnią. Jak sam pisze w liście do matki pragnie połączyć „grozę z groteską i czułość z nienawiścią”. Moim zdaniem ten zamysł udał się autorowi w stu procentach.

Zbiór składa się z pięćdziesięciu poematów (autor planował napisać wiele więcej), każdy z nich o długości nie większej niż 1-4 stron. Poematy koncentrują się na jednym wydarzeniu lub osobie i osadzone są głęboko w czasach, w których powstały, czyli w połowie XIX wieku. Tłumacz, Ryszard Engelking, wiele uczynił, by ułatwić odbiór tekstów współczesnemu polskiemu czytelnikowi. Książka zaopatrzona jest w obszerne przypisy, w których tłumacz nie tylko definiuje pewne zjawiska, przede wszystkim sięga do innych źródeł i za pomocą odpowiednich cytatów z innych autorów przybliża miejsca i wydarzenia, którym Baudelaire z racji krótkiej formy nie poświęcił wiele miejsca. Dodatkowo, tłumacz wyposażył książkę w ilustracje z oryginalnych drzeworytów pochodzących z XIX wieku, a znajdujących się w jego prywatnej kolekcji.

Całość, dzięki staraniom pana Ryszarda Engelkinga oraz nietypowej szacie graficznej, jest uroczą lekturą łączącą poezję języka z prozą życia w tamtych czasach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *