Wydawnictwo Afera, 2013
Liczba stron: 210
Tłumaczenie: Julia Różewicz
Kolejna urocza książka czeskiego pisarza. Tym razem główny bohater jest emerytowanym bibliotekarzem. Po rozwodzie zabrał swoje książki i ulokował je w mieszkanku, które wynajmuje od swojego najlepszego kumpla. Lokal mieści się na parterze, więc narrator nazywa go antykwariatem, choć chyba jeszcze nie sprzedał ani jednego tomu. Jak w poprzednich powieściach i tutaj znajdziemy wiele dygresji i opowieści o zabawnych przygodach. Przy niektórych z nich nie da się zachować powagi, jak choćby w tej gdy panowie chcą wrócić pociągiem ze wsi, ale brakuje im pieniędzy na jeden bilet. Jednak najważniejsza historia w tomie związana z wypadkiem wnuka jest i poważna i niesamowicie zakręcona zarazem. Pośród dygresji i opowieści znajdziemy również miejsce na zadumę związaną z powolnym odchodzeniem i pogodzeniem się ze światem.
Wydawnictwo Afera, 2012
Liczba stron: 156
Tłumaczenie: Julia Róźewicz
Nie ukrywam, że jestem zawiedziona. Temat jest fantastyczny – dwudziestopięcioletni ojciec zostaje w domu z kilkulatkiem, podczas gdy jego żona wraca do pracy. Stąd tytułowy konik morski – osobniki męskie tego gatunku sprawują opiekę nad młodymi, a panie konikowe w tym czasie zajmują się swoimi sprawami. Opieka nad synem wydaje się prosta, lecz wkrótce młodego ojca zaczyna zabijać rutyna. Jego samopoczucia nie poprawia fakt, iż czuje się mało potrzebny, przezroczysty dla kobiet i niespełniony. Jego perypetie jednak są mało śmieszne. W opowieści więcej jest tragizmu, rozpaczy niż humoru. To nie to, czego się spodziewałam, chociaż, jak wyczytałam, ta historia jest w pewnym stopniu odzwierciedleniem pewnego okresu z biografii samego Sabacha. Polecam tylko tym, których interesuje taka tematyka.
Zaciekawiłaś mnie tymi czeskimi klimatami, w miarę krótka forma, ciekawy pomysł na fabułę, muszę się dowiedzieć więcej jakie to przygody miał ów bibliotekarz:)
U Šabacha jest właściwie zawsze trochę śmiesznie, trochę tragicznie. I ja też w przypadku niektórych jego książek miałam problem z przyswojeniem tej kombinacji. Największy akurat nie w przypadku „Podróży konika morskiego”, a właśnie „Masłem do dołu”. Ale cóż, taki jego styl :).