Pieśń o poranku, Paullina Simons – niedoczytana

Świat Książki, 2013

Liczba stron: 688

Zazwyczaj kończę rozpoczęte książki, nawet gdy są trochę nudne. W przypadku tej pozycji, która liczy tak wiele stron, odpadłam w okolicach 200,  a kontynuowanie było ponad moje siły. Z wiadomych względów nie jestem w stanie omówić tej pozycji, wytłumaczę jednak, co mnie skłoniło do lektury i dlaczego w rezultacie przez nią nie przebrnęłam.

Z propozycją przeczytania i zrecenzowania „Pieśni o poranku” zwróciła się do mnie przedstawicielka wydawnictwa. W pierwszym odruchu zamierzałam zignorować email, jak wiele innych, w których proponowane są książki gatunków, których nie czytam. W tym przypadku znałam nazwisko autorki, przeczytałam mnóstwo recenzji jej cyklu o „Jeźdźcu miedzianym” i wiedziałam, że te wcześniejsze powieści ABSOLUTNIE NIE SĄ DLA MNIE. Romansów nie czytam, ponieważ nudzą mnie śmiertelnie. Żeby tylko nudziły – przez to, że wszystko jest tak przewidywalne i schematyczne, po prostu zaczynam irytować się naiwnością fabuły, autora, potencjalnych czytelników, całego świata.

W tym przypadku złapałam się na marketingowy haczyk:

„Pieśń o poranku” to poruszająca opowieść o miłości, zdradzie i trudnych życiowych wyborach. Larissa Stark ma wszystko, o czym tylko można zamarzyć – przystojnego, kochającego męża, trójkę wspaniałych dzieci i piękny dom na przedmieściach. Mogłoby się wydawać, że odnalazła się w roli przykładnej żony i oddanej matki. Jednak przypadkowe spotkanie z młodszym nieznajomym mężczyzną zupełnie odmienia jej życie. Larissa zaczyna kwestionować wszystko, w co do tej pory wierzyła. Zadaje sobie pytania, które wcześniej były nie do pomyślenia. Czy zdobędzie się na odważny krok w nieznane? Czy podąży za swoimi pragnieniami? Cokolwiek postanowi, ktoś zostanie zdradzony…

Po części kryminał, po części romans, po części dramat rodzinny – jednym słowem idealna książka.
Daily Mail

Wyróżniłam pogrubieniem to, co przykuło moją uwagę i co sprawiło, że ostatecznie zamówiłam książkę. Miałam nadzieję, że Paullina Simons odeszła nieco od wałkowanych przez lata schematów i postanowiła napisać powieść trzymającą w napięciu. Tym bardziej, że pierwsze rozdziały sugerują tajemnicze zaginięcie głównej bohaterki. Niestety, nie dowiedziałam się dlaczego zniknęła (i czy naprawdę zniknęła), ponieważ zaraz potem nastąpiła retrospekcja zdarzeń – czyli wszystko to, co w opisie. Poznanie młodszego od siebie mężczyzny, zauroczenie, kłamstwa i gorący romans. Wymiękłam przy scenach łóżkowych, nie wiem na ile stron się ciągnęły, ale ciągnęły się przeokrutnie.

Zresztą, jak wszystko w tej książce – dialogi rozdęte do monstrualnych rozmiarów, które o krok nie popychają akcji, opisy wyglądu bohaterki (jakbym widziała samą pisarkę), rytuały pielęgnacyjne, które zakonserwowały jej ciało, opisy codziennych zakupów! (stek, lody,) itp. Nie ma tu żadnego kryminału jest romans. Najbardziej łopatologiczny przypadek. Nuda. Nie mam siły czytać dalej.

Przedstawicielkę wydawnictwa przepraszam, rzadko zdarza mi się mylić w wyborach. To książka nie dla mnie, ale na pewno nie zawiedzie fanów Tatiany i Aleksandra.

Często porzucacie rozpoczęte książki? To pierwsza moja w tym roku, więc naprawdę pechowo wyszło.

Jedna odpowiedź do “Pieśń o poranku, Paullina Simons – niedoczytana”

  1. Czytałam trylogię o Tatianie i Aleksandrze i przy każdej części moje zainteresowanie malało. Ta książka nijak się ma do wspomnianego cyklu i mnie również masakrycznie wynudziła i zdenerwowała. Nie raz zastanawiałam się nad jej porzuceniem. Finalnie ją dokończyłam, ale długo to trwało i póki co mam przesyt tej autorki…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *