Policjanci i złodzieje, Kjetil Stensvik Ostli

Czarne, 2012

Liczba stron: 493

Wiadomości z Norwegii niezbyt często goszczą na łamach gazet, w telewizji czy w serwisach internetowych. Kraj ten postrzegany jest jako oaza dobrobytu, miejsce zamieszkania zamożnych, a przy tym trochę nudnych ludzi. Ciszę w eterze przerwał dopiero Andreas Breivik. Kilka tygodni temu przez wszystkie media przeszła fala oburzenia związana ze zbyt łagodnym wyrokiem dla tego mordercy. Lektura „Policjantów i złodziei” uświadomiła mi coś, czego my, Polacy, nie wiemy. Książka daje wgląd w mentalność Norwegów, koncentrując się na działalności policji i przestępców.

Książka wymyka się wszelkim klasyfikacjom – to hybryda reportażu, powieści kryminalnej i biografii. Autor dotarł do dwóch stron barykady – do byłego policjanta zajmującego się przestępczością zorganizowaną oraz byłego przestępcy – jednego z najlepszych fachowców od napadów i kradzieży. Obaj mężczyźni współpracowali ze sobą przez lata – przestępca był policyjnym informatorem. Jednak nie jest to zapis ich współpracy. Książka jest próbą porównania prawdziwego policjanta z prawdziwym przestępcą.

Jak to się dzieje, że jedni kończą jako policjanci, inni jako złodzieje? Czy jest to uwarunkowane genetycznie, czy wpływ ma wychowanie, rodzina, koledzy, szkoła? Czym bohaterowie kierowali się, jako młodzi ludzie, i co wpłynęło na wybór ich przyszłej „kariery” zawodowej? Skupię się tylko na części tych pytań, ponieważ uderzyła mnie jedna rzecz. Bardzo dużo jest przypadkowości w tym, kim zostaje człowiek. I policjant, i złodziej napędzani są adrenaliną. Pierwszy chce złapać przestępcę lub pokrzyżować mu plany, drugi chce być zawsze krok przed nim. Wzajemna rywalizacja nadaje obu profesjom pieprzyka, a ludziom parającym się nimi daje sens życia. Ku mojemu zaskoczeniu nie są to ani pieniądze, ani poczucie władzy.

Powyższe stwierdzenie wiąże się z kolejną sprawą, którą chciałam tu wyłuszczyć. Zadziwiające jest to, że przez wiele lat norwescy przestępcy byli „gentlemenami”. Postępowali wedle reguł honorowych, nie dokonywali rozbojów, nie grozili ludziom. Okradali sklepy, bankomaty, banki nocą i nigdy nie zagrażając przy tym przeciętnemu człowiekowi. Za ich czyny przewidziane były bardzo niskie kary, a jeśli złodzieje trafiali za kratki, wiedzieli, że sami zawalili sprawę. Kradzieże w zamożnej Norwegii nie były sprawami priorytetowymi dla policji, więc złodzieje w dużej mierze byli bezkarni. Cały wic polegał na tym, żeby nie dać złapać się na gorącym uczynku. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych zmieniły się warunki gry, a przestępcy zrobili się bardziej bezczelni i zuchwali. Wówczas z branży wycofał się  opisywany w książce złodziej.

Ostatnia, najbardziej bulwersująca sprawa dotyczy indolencji policji. Johnny Brenna, książkowy (i autentyczny) policjant i tajniak wiele razy podsuwał kolegom prawie rozwiązane sprawy. Wystarczyło postawić kropkę nad 'i” – złapać przestępców na gorącym uczynku. Jednak powszechne lekceważenie kradzieży, brak komunikacji między oddziałami policji, daleko posunięte oszczędności i przesunięcie priorytetów na branżę narkotykową sprawiły, że policja nie wchodziła w drogę złodziejom. W bardziej przykrym przypadku, takim, który zmienił opinię społeczną i nastawienie sądów, doszło do napadu w biały dzień, podczas którego zastrzelono policjanta. Ostli wraz z Brenną bez żenady pokazują jak bardzo zawiniła policja.

„Policjanci i złodzieje” to także książka o męskości, wypaleniu zawodowym, które dotyka i policjantów i złodziei, o tym jak trudno przestawić się z intensywnego trybu życia na tryb życia zwykłego człowieka (zwanego z książce człowiekiem A4). Ta książka nie ocenia ani złodzieja ani policjanta. Pokazuje wzajemne zależności, wszak nie potrzeba byłoby policjantów, gdyby nie było złodziei. A bycie złodziejem nie byłoby wcale atrakcyjne, gdyby nie byłoby przed kim uciekać.

Strasznie się rozpisałam, ale to dlatego, że książka zmusza do różnych przemyśleń. Trudno po jej przeczytaniu (a także w trakcie czytania) pozostać obojętnym. Dlatego polecam Wam ją i liczę, że podzielicie się spostrzeżeniami po lekturze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *