Liczba stron: 184
Nie jestem ani wielką fanką Pilcha, ani osobą czyhającą na jego potknięcia. Czytam książki tego autora bez uprzedzeń i bez dużych oczekiwań. Po prostu liczę na to, że opowiedziana historia mnie zaintryguje. „Portret młodej wenecjanki” to powieść, która z początku trochę mi pomieszała w głowie. Nie zaczyna się jak powieść, tylko jak zbiór felietonów i opowiadań. Potem już jednak wszystko staje się jasne – te felietony, czy też może krótkie rozdziały, łączy główna bohaterka.
Jest nią piękność, kilka dekad młodsza od narratora (autora? zawsze mam z tym rozróżnieniem problem – nigdy nie wiem, co jest u Pilcha autobiografią, a co fikcją). Przypomina mu postać z obrazu przedstawiającego młodą wenecjankę. Jest skrępowana swoją urodą i próbuje ją maskować. Z jednej strony bezpośrednia, z drugiej zamknięta w sobie, dręczona przez jakieś demony. Związek z tą młodą dziewczyną, jak wszystkie inne, dobiegł końca i jest teraz punktem wyjścia do rozważań o związkach w ogóle. Z naciskiem na te, w których kobiety są dużo, bardzo dużo młodsze od swoich partnerów.
Pilch ładnie pisze o spaniu w jednym łóżku (nie o seksie), lecz o bliskości jaka się rodzi z samego dzielenia tej samej przestrzeni w tak intymnej chwili, jaką jest sen. Poza tym jest doskonały w dygresjach – szczególnie tych dotyczących sztuki. Według mnie są najciekawsze z całej książki i zapewne powstała ona po to, żeby autor mógł się wypowiedzieć nie tylko o swojej byłej, lecz również na tematy, które go intrygują, ciekawią, złoszczą. Wspomina m.in. o tym, że chciałby kiedyś napisać o (fikcyjnym) spotkaniu Lutra z Rafaelem Santim być może przy współudziale Durera. A ja bardzo chciałabym to przeczytać.
Przeczytałam bez zachwytu, ale za to z dużym zainteresowaniem. To całkiem dobra powieść – nie powieść. Oczywiście nie jest to książka obyczajowa, więc na to się nie nastawiajcie, choć jest o romansie, to nie ma tu romansu, na jaki możecie liczyć. Powinniście przyjąć, że jest to pewnego rodzaju zbiór felietonów na różne tematy połączony rwanym wątkiem głównym dotyczącym zakończonego związku. Można przeczytać, no chyba że jest się wielbicielem Pilcha, to wtedy lektura obowiązkowa!