WAB, 2012
Liczba stron: 150
Jest mi wszystko jedno, co pisze Wojciech Kuczok. Z równym zainteresowaniem czytam powieści, opowiadania i dzienniki z podróży napisane przez tego autora. Gdyby zaczął pisać etykiety na proszek do prania, stałabym się ich wierną czytelniczką, a może nawet kolekcjonerką. Fascynuje mnie jego styl oraz to, co ma do powiedzenia. Podziwiam za giętki język i łatwość wymyślania neologizmów.
„Poza światłem” jest dziennikiem z podróży. Nie żadnych tam egzotycznych, ale niedalekich – po Polsce, Niemczech, Austrii, w góry i nad morze. Obok czarno-białych fotografii książka zawiera zbiór krótkich tekstów, impresji o miejscach, w których autorowi zdarzyło się przebywać. Czasami to jeden krótki akapit, czasami trochę dłuższy wpis – niezmiennie jednak trafny i dający do myślenia, nierzadko zabawny. Tyko ten śmiech to taki trochę gorzki..
„Za granicą czasem zbiera mi się na wierzby, wtedy za całą Polskę wystarcza mi Chopin w słuchawkach. A jeśli już mi się przyśni, że znów jestem w kraju, po przebudzeniu zamiast tęsknoty czuję ulgę.”
Z podróży po ziemi, Kuczok zabiera czytelnika w podróże pod ziemią – speleologia jest jego pasją. Nic dziwnego, że pisze o jaskiniach z szacunkiem i podziwem.
„W jaskiniach czas stoi. Jak nigdzie indziej. Krasowa jaskinia zwykle jest starsza od ludzkości o kilka milionów lat. Po większych od nas chojrakach zalegają w namulisku kości. i wzmagają chichot kropel wody; jak się wsłuchać, wyraźnie dotrze do nas śmiech skały nad ludzką jętką jednodniówką, której się czasem zdarza w podziemnościach zbłądzić. Łatwiej zrozumieć epizodyczny charakter naszego żywota, jeśli się bezpośrednio zazna tego, co było przed nami i co po nas będzie – takie samo, niezmienne, wytrwałe.”
Zejście do jaskini to wyzwanie, daje tyle samo satysfakcji, co obawy przed nieprzewidywalnością wąskich przejść, głębokich studni, rwących podziemnych potoków. Czy po wielu latach uprawiania tej pasji Kuczokowi łatwiej schodzić pod ziemię? Czy wręcz przeciwnie, każde nowe doświadczenie pobudza wyobraźnię, która przestrzega śmiałka przed ryzykiem? Nie będę Wam opowiadała całej książki, bo nie chcę Wam odbierać czytelniczych przyjemności i odkrywania „Poza światłem.” Na koniec, dla zaostrzenia apatytu na tę lekturę, jeszcze jeden cytat:
„Czasem słowa toną w glinie, glina zatyka usta, odbiera mowę, milknę, gaszę światło, odkładam pióro (saperkę) z rezygnacją. Żeby pisać muszę udawać przed samym sobą, że nie piszę. Tzn. pisanie wychodzi mi tylko wtedy, kiedy mniemam, że nie jest uprawianiem literatury. Pisać można ot tak, po prostu, żeby uprawiać literaturę, należy poczynić stosowne przygotowania, siać, zbierać i co tam jeszcze.”
Ja żeby napisać o książce, która mnie pochłonęła muszę uciekać się do podstępu i wypełniać tekst cytatami, bo po prostu brakuje mi słów na opisanie ogromu doznań jakie towarzyszyły mi przy czytaniu. Mam nadzieję, że ani czytelnicy bloga, ani sam autor nie będą mieli mi za złe, że wysługuję się nie swoimi słowami.