Wydawnictwo Znak, 2017
Liczba stron: 491
Gdybym musiała odpowiedzieć na pytanie, dlaczego przeczytałam biografię Prusa, miałabym duży problem z odpowiedzią. Nie jest to pisarz, którego czytam dla przyjemności. Owszem, szkolna lektura „Lalki” była przyjemnością w porównaniu z „Potopem” Sienkiewicza, a niektóre nowele czytane przeze mnie w dzieciństwie okazały się dość ciekawe i łatwe w odbiorze. Sądzę, że najbardziej zachęciło mnie to, że o Prusie niewiele wiedziałam, bo jego życiorys nie był nam wtłaczany do głów w szkole.
Od samego początku jest ciekawie – okazuje się, że Aleksander Głowacki był dzieckiem niechcianym. Nie wiadomo dokładnie, o co chodziło rodzicom, czy zaczęli żyć w separacji na skutek zdrady, czy po prostu nie potrafili się dogadać, lecz faktem jest, że chłopak wychowywał się bez ojca, a po wczesnej śmierci matki rodzina nie wiedziała, co z nim zrobić, więc przerzucany był z domu do domu. To na pewno wpłynęło na jego psychikę. Młodzieńczy umysł dodatkowo został poturbowany podczas powstania styczniowego, na które Aleksander jako szesnastolatek zaciągnął się po ucieczce z domu. W późniejszych latach Prus będzie dręczony przez rozmaite fobie, utrudniające mu normalne funkcjonowanie.
Niewiele wiadomo o miłosnym życiu pisarza. Wielu wspomina, że często żartował ze spraw damsko-męskich, długo pozostawał kawalerem, a kobieta, którą chciał poślubić zwodziła go latami, ponieważ nie odpowiadał jej status materialny początkującego literata. Autorka nie dokopała się do żadnych informacji na temat tego jak wyglądało jego małżeństwo, jak traktował żonę, a ona jego itp. W biografii pojawiają się wzmianki na ten temat, ale w większości są to przypuszczenia. Jednak pozamałżeńskie poczynania Prusa dają większe pole do rozważań. Myślę, że będziecie zaskoczeni podobnie jak ja.
Biografia napisana jest w bardzo przystępny, ciekawy sposób, odpowiedni dla laików. Jedyne, co mnie w niej drażniło, to fakt, iż z braku materiałów faktograficznych, autorka uciekała się do szukania tropów biograficznych w twórczości Prusa. Według mnie to nieco naciągane – tym bardziej, że Prus nigdzie nie przyznał, że wzorował swoje postacie na członkach rodziny. Czy polecam? Tak, to dobra książka, choć zalecałabym ostrożność i oddzielanie dywagacji od faktów. Prus był bardzo tajemniczy, nie pozostawił po sobie wspomnień, a jego dzienniki nie dotyczyły prywatnego życia, wobec tego pewne fakty z życiorysu autora zostały pogrzebane wraz z nim.
Cóż? Po przeczytaniu „Prus…” mam takie same wątpliwości co do metody eksploracji biografii Prusa jak do metody koniektury, którą zastosowała Olga Tokarczuk w „Księgach Jakubowych”.
Obie pozycje pozostawiły u mnie podobny chaos poznawczy.
Spodziewałem się więcej twardych faktów, a dywagacje psychologiczne prowadzą do mitologizacji bohaterów.
Inaczej – to co miało zostać odkryte, gmatwa się jeszcze bardziej.
Do czego to prowadzi pokazał Artur Domosławski pisząc biografie Kapuścińskiego. Brakowało faktów lub zgody rozmówców, wypełnił białe plamy hipotezami.
Dlatego wole jednak autobiografie, są bardziej prawdziwe, uczciwe. I czy naprawdę muszę znać deliktowo koleje życia autora, żeby lepiej zrozumieć jego twórczość?
Nie sądzę.