Wydawnictwo Dolnośląskie, 2015
Liczba stron: 307
Najpierw przeczytałam wersję oryginalną, żeby na świeżo mieć fabułę dramatu Szekspira. I dobrze zrobiłam, wydaje mi się, że bez znajomości „Zimowej opowieści” „Przepaść czasu” by mnie irytowała, nużyła, uznałabym ją za naiwną. Dzięki odświeżeniu sobie oryginału, wiedziałam, że Winterson wiernie trzyma się wymyślonej przez Szekspira fabuły, choć przenosi ją do świata współczesnego.
Bogaty finansista Leo ma wszystko, co czym mężczyzna może marzyć – piękną, uzdolnioną żonę, synka, wiernego przyjaciela oraz współpracowników, którzy go szanują, chronią i pomagają mu w potrzebie. Cóż z tego, skoro zaślepia go zazdrość i nienawiść – uważa, że jego żona ma romans z jego przyjacielem Kseno, a dziecko, które ma wkrótce urodzić, nie jest jego. Zaślepiająca zazdrość doprowadza do tragedii – rozsypuje się całe życie Lea, odchodzą od niego ci, na których najbardziej mu zależało.
Jednocześnie śledzimy inny, bardziej sensacyjny wątek. Czarnoskóry mężczyzna jest świadkiem brutalnego napadu na pewnego człowieka. Nie może mu pomóc, lecz zabiera ze sobą niemowlę, które ten mężczyzna miał przy sobie. Postanawia wychować dziewczynkę jak swoją córkę i dać jej całą swoją miłość. W pewnym momencie bohaterowie spotkają się, ale to nie koniec perturbacji.
Jaenette Winterson podeszła do tematu jak dobry rzemieślnik, nie pominęła żadnego wątku, zgrabnie przeniosła opowieść w czasy współczesne zamieniając np. statek na samolot, Czechy na USA, a króla na finansistę. Nie byłaby sobą gdyby nie wplotła wątku LGBT. I choć książkę czyta się bardzo szybko i gładko wchodzi, to miałam wrażenie powierzchowności i zauważałam płycizny. Co dziwne, chwilami wchodzimy na wysokie rejestry, lecz w zestawieniu z poutykanymi tu i ówdzie banałami wychodzi miks jakby współtwórcą był sam mistrz – Paulo Coelho.
Szekspirowska opowieść ma bardziej baśniowy charakter, przez co jesteśmy w stanie wybaczyć jej ograne zabiegi fabularne i dramatyczne przerysowania postaci i zdarzeń. Po przeniesieniu tej historii do Londynu i Stanów Zjednoczonych w XX wieku ta baśniowość nieco kłuje w oczy. Możemy jednak odczytywać tę opowieść jak zwykłą powieść obyczajową z wieloma zwrotami akcji i zaskoczeniami – wówczas na pewno się obroni. Można przeczytać, ale koniecznie w komplecie z „Zimową opowieścią” Szekspira.