Znak, 2007
Liczba stron: 258
Autor zaraz na początku przyznaje się do fascynacji przedmiotami przezroczystymi i samym pojęciem przejrzystości. Tropi ją w nurtach filozoficznych, ideach, dziełach sztuki, utworach muzycznych oraz literaturze. Punktem wyjścia do rozważań o przezroczystości jest idea Jana Jakuba Rousseau dotycząca przezroczystego serca, czyli mówiąc prosto: wiary w słowa i czyny istoty nieskalanej jaką jest dziecko, które nie wie jeszcze czym jest oszustwo i kłamstwo.
W sztukach plastycznych przezroczystości autor dopatruje się przede wszystkim w przesyconym światłem malarstwie Edwarda Hoppera. Stały motyw, którym operuje malarz to światło na ścianie i blask przesączający się przez okno. W rozprawie o transparentności nie mogło zabraknąć idei szklanych domów i innych konstrukcji. Jednym z pierwszych budynków z oszklonym dachem była hala wielkiej wystawy światowej w Paryżu, która olśniła zwiedzających bardziej niż wystawiane w niej ekspozycje. W tym miejscu autor nawiązuje do powieści Alessandro Baricco „Zamki na piasku” a także „Przedwiośnia”.
Przejrzystość, jak się okazuje ma także swoich przeciwników i uważana jest za próbę uczynienia przezroczystym nie tylko ścian i podłóg, ale także umysłów ludzkich. Wniknięcie w umysły wydaje się być sposobem opresji i inwigilacji do jakiej dążą niektóre systemy totalitarne. Przeciwnikami idei przezroczystości byli Kundera oraz Dostojewski – przedstawiciele narodów dotkniętych inwigilacją poprzez system państwowy, próbujący kontrolować swoich obywateli. Jak ma się do tego tak popularna obecnie w wielu krajach idea transparentności? Czy przeciętny obywatel ma możliwość kontroli wielkich koncernów i urzędów państwowych, które szczycą się swoją transparentnością?
Sam autor próbuje odsłonić się nieco przed czytelnikiem. Opisuje ataki paniki, histerię, przypisując je początkowo swojej żonie / partnerce. W końcu przyznaje się, że tak naprawdę dotyczą jego samego. Dzięki tym osobistym doświadczeniom sprowadza książkę z poziomu traktatu o przezroczystości na poziom bardziej osobistego eseju. Trochę tak jakby postanowił stać się trochę bardziej przezroczysty dla czytelnika. Czy to dobrze, czy źle oceńcie sami. Mnie średnio podobało się naginanie konwencji, tym bardziej, że czytanie o ludzkich słabościach jakoś mnie demotywuje. Choć „Przezroczystość” do najłatwiejszych książek nie należy, to uważam, że warto czasem zatrzymać się w biegu, żeby pokontemplować jakieś zjawisko, zastanowić się nad tym, co ono dla mnie znaczy i wygrzebać inne książki poruszające ten sam problem.