Egmont Polska, 2009
Liczba stron: 80
Niewielki objętościowo komiks autorstwa Blaina daje dużo do myślenia. Pokazuje jednostkę jako niewielki i pozornie nieznaczący trybik w wielkiej maszynerii świata. Pozornie nieważny, bo jednak okazuje się, że zakłócenia w jego działaniu mogą wywołać zdarzenia nieodwracalne i zagrażające funkcjonowaniu i globalnemu porządkowi świata.
Oceanograf zaciąga się do wojska, by wyruszyć w rejs ogromnym statkiem bojowym. Na pokładzie poznaje podobnego sobie – pisarza, który szuka przygody i wrażeń, które chciałby opisać w swojej kolejnej powieści. Obaj mężczyźni wyjątkowo źle znoszą podróż, wkrótce są wycieńczeni chorobą morską. Na ratunek rusza im bosman, który statek zna od podszewki i wie gdzie i jak można załagodzić symptomy choroby. Łamiąc procedury pokładowe zabiera ich na dno statku, do maszynowni. Ogrom urządzeń, hałas, huk i gorąco oszałamiają mężczyzn, ale największe wrażenie robi na nich tytułowy reduktor prędkości. Serce statku.
Blaine skupia się na kontraście między maszyną a człowiekiem. Maszyna to ogrom, który góruje nad ludźmi, jej potęga jest przytłaczająca, ludzie pracujący w maszynowni są niewolnikami maszynerii, dbają o nią, żyją dla niej. Człowiek może się poczuć nieważnym elementem w ogromnej czeluści okrętu, potężne elementy statku przytłaczają, rządzą się własnymi prawami. Człowiek odnajduje swoją wartość dopiero długo po opuszczeniu okrętu, gdy dowiaduje się, że tak wielka stalowa maszyna ma także swoją piętę Achillesa. Że pozornie niezniszczalna konstrukcja nie jest w stanie obronić się przed ingerencją człowieka, a w ostatecznym rozrachunku to człowiek okazuje się być zbudowany z trwalszego materiału. Pouczające, zabawne, ciekawe. Serdecznie polecam!