Prószyński i S-ka, 2009
Liczba stron: 476
Amelia Sachs i Lincoln Rhyme szukają mordercy, który zdaje się wszystko o wszystkich wiedzieć. Jego metoda postępowania polega na obciążaniu dowodami zbrodni innych osób, wcześniej dobranych kozłów ofiarnych. Morderca następnie dzwoni na numer zgłoszeniowy policji i udaje anonimowego przypadkowego świadka ucieczki przestępcy z miejsca, w którym popełniono zbrodnię. O osobach, które wybiera na sprawców, wie niemal wszystko, począwszy od znajomości produktów, które kupują, po miejsce pobytu i ewentualne alibi w momencie popełnienia przestępstwa. Wszyscy zatrzymani w ten sposób domniemani mordercy zostają skazani na długie kary pozbawienia wolności, ponieważ obciążają ich dowody i mikroślady odnalezione w ich mieszkaniach. W ten sposób trafia do aresztu kuzyn Lincolna. I mimo tego, że kuzyni od lat ze sobą nie rozmawiali, Lincoln postanawia przyjrzeć się bliżej tej sprawie.
Jak się okazuje szczegółowe dane dowolnej osoby można zdobyć w miejscu zwanym SSD – ogromnym imperium baz danych, w którym m.in. na potrzeby marketingu, policji, edukacji zbierane są informacje o wszystkich ludziach. Informacje te są następnie selekcjonowane i sprzedawane firmom. Amelia sprawdza w budynku organizacji szczelność systemu, osoby, które mają dostęp do haseł zabezpieczających oraz dostępność danych dla potencjalnych klientów. Okazuje się jednak, że znalezienie przestępcy nie jest proste, ponieważ to on ma więcej informacji o ścigających niż oni o ściganym. Niestety, wciąż umierają kolejne ofiary nieuchwytnego maniaka.
Moim zdaniem jedna ze słabszych książek Deavera, za dużo w niej patosu, za mało pełnej napięcia akcji. Sposób funkcjonowania banku danych autor opisał kilkakrotnie, co we mnie wywołało oburzenie, ponieważ zrozumiałam za pierwszym razem. Pod koniec powieści autor uderza w nutę amerykańskiego patriotyzmu, co brzmi mniej więcej tak: Mogłem zapobiec atakowi na WTC, ale nic nie zrobiłem, teraz całym swoim życiem będę naprawiał ten błąd, bom szlachetnym człowiekiem jest, mimo wszystko. Nie podobał mi się też wątek, w którym Lincoln rozpamiętuje swoje relacje w kuzynem – sentymentalny i przewidywalny. Gdyby tak skrócić książkę o 100-150 stron wyszedłby zgrabny thriller, a w obecnej wersji to takie nie wiadomo co.