Siedemdziesiąt siedem zegarów, Christopher Fowler

http://www.poczytaj.pl/okl/47000/47211.jpg

 

Przy książkach Fowlera zazwyczaj odpoczywam – są to kryminały, ale akcja jest tak skonstruowana, że nawet podczas najbardziej żywiołowych opisów nigdy nie przyspiesza mi serce i nigdy nie pocą się dłonie. Wszystkie wydarzenia opisane w powieści pt: „Siedemdziesiąt siedem zegarów” dzieją się w tempie strawnym dla czytelników będących w wieku detektywów – bohaterów powieści – czyli mocno zaawansowanym. Poza tym przedstawiane historie są tak mało prawdopodobne, że w sumie mało wciągające.

W tej powieści wciąż jesteśmy w Londynie w latach siedemdziesiątych XX wieku. Jednakże do rozwikłania zagadki potrzeba będzie cofnąć się w przeszłość. Tym razem detektywi Arthur Bryant i John May próbują odnaleźć winnych licznych zabójstw dokonanych na członkach arystokratycznej rodziny Whitstablów. W śledztwie detektywom czasem pomaga, a czasem przeszkadza nastoletnia Sam, która jest świadkiem dwóch morderstw. Dzięki przenikliwości oraz niezdrowemu zainteresowaniu zbrodnią udaje jej się dotrzeć do nieznanych faktów, jednocześnie dociera do tajemnic związanych z traumatycznymi wydarzeniami ze swojej przeszłości.

Tym razem Fowler mocno poleciał z wątkiem tajemniczej maszyny wskazującej i skazującej na śmierć osoby związane z cechem zegarmistrzów. Nie umiem sobie wyobrazić takiego urządzenia, nawet na podstawie dość mglistych opisów zawartych w książce, tym bardziej, że urządzenie działające na zasadzie nowoczesnego komputera w powieści skonstruowane zostało pod koniec XIX wieku. Wygląda mi na to, że autor też nie wiedzial jak taka maszyna powinna wyglądać.

Trochę jestem rozczarowana fabułą książki, miała być dla mnie rozrywką, a raczej po jej przeczytaniu jestem zirytowana, chyba dlatego, że nie lubię fantastyki, nawet takiej serwowanej przez Fowlera w porcjach minimalnych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *