Skarby hrabiego, Aneta Cierechowicz

Z książką wiązałam duże nadzieje – po pierwsze opisywane przygody dzieją się w Poznaniu, po drugie liczyłam na dobrą zabawę sugerując się tytułem oraz tym, że jest to książka dla młodzieży.

Okazało się, że albo ja jestem za stara i przestałam być targetem dla powieści przygodowych, albo książka się nie wybroniła. W każdym razie w trakcie lektury czułam się poirytowana i trochę rozczarowana.

To powieść o poszukiwaniu skarbu. Nastolatka zwana Krychą podsłuchuje rozmowę dwóch starszych panów, w której wspominają skarb ukryty przez hrabiego, gdzieś na terenie Kobylepola. Krycha namawia na poszukiwania swoją przyjaciółkę Natę oraz jej starszą siostrę maturzystkę Izę i jej licznych znajomych. Wśród nich jest Joanna, „pani profesor”, nauczycielka a zarazem narzeczona nastoletniego Filipa. Za sprawą właśnie tej Joanny książka wywoływała u mnie ukryte pokłady agresji oraz belferskie podejście do czytanej powieści.

Broń mnie Boże i moje dziecko też, przed takimi nauczycielkami, które nie dość, że romansują z nastolatkami, to jeszcze nie mają za grosz wyobraźni i wypuszczają bandę wyrostków na nocną wyprawę pod ziemię. Nie dość tego, Joanna posuwa się dalej – mimo braku kontaktu oraz bardzo długiej nieobecności dzieciaków, nie wszczyna alarmu i nie próbuje ratować zasypanych w podziemnych korytarzach nastolatków. Czeka…

Przygoda pod ziemią skończyła się dobrze, skarb został odnaleziony, dzieci dowiedzały się co nieco o sobie i o łączących ich więzach przyjaźni. Ja dowiedziałam się, że książki dla młodzieży nie zawsze są dobre. Raziły mnie liczne nieścisłości i niedopowiedzenia, dialogi były dość naiwne i nierówne, (moja młodzież tak nie mówi), humor był kiepski – zaledwie raz czy dwa razy udało mi się uśmiechnąć podczas czytania. Wracam z podkulonym ogonem do książek dla dorosłych. Na razie literaturę młodzieżową zostawiam dla młodzieży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.