Słomiana wdowa, Iwona Czarkowska

Wydawnictwo Replika ufundowało tę książkę w konkursie w lokalnej gazecie. Udało mi się wygrać i odebrać nagrodę tuż przed wyjazdem na wakacje – opis z okładki sugerował wyraźnie, że powinnam zapakować tę pozycję do walizki i cieszyć się lekką, ale niegłupią literaturą na plaży. Tak też zrobiłam.

Zuzanna niedawno wyszła za mąż za Michała, lekarza, który ze względów przyziemnie materialnych wyjeżdża do pracy do Londynu. Zuzanna, nieutulona w żalu słomiana wdowa musi radzić sobie sama. Co jak co, ale życiowa zaradność i gospodarność nie leży w jej naturze. Zu jest absolutnym beztalenciem w zakresie prowadzenia domu, potrafi spalić każdy czajnik, zapomina o konieczności płacenia rachunków, jest wiecznie poobijana, bo nieustannie wpada na wszelkie nieruchome i ruchome przedmioty. Jednocześnie jest zadziwiająco skuteczną agentką nieruchomości – ma wrodzoną Książka to zbiór migawek, krótkich zabawnych (naprawdę) rozdziałów ułożonych chronologicznie, które połyka się w błyskawicznym tempie. W pewnym momencie czytania naszła mnie jednak refleksja – fajnie się czyta, ale do czego to wszystko zmierza? Długo po połowie książki nie ma jeszcze żadnego przewodniego wątku, a czytelnik zmaga sie z problemami czyhającymi na niezorganizowaną Zu – gubieniem komórki, spóźnieniami do pracy. Sytuacje te są zabawne, ale nic z nich nie wynika. Aż chciałoby się aby wreszcie coś spoiło te kadry. Tym czymś jest ostatecznie kamienica Kowalików, ale wątek, moim zdaniem, nie jest wystarczająco wyraźnie wyeksponowany.

Aby jednak nie kończyć marudzeniem, powiem, że warto przeczytać tę powieść, bo Iwona Czarkowska jest dużą konkurencją dla Szwai czy Grocholi, których styl pisania niejednemu czytelnikowi już się przejadł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *