Plectrude ma nie tylko wyjątkowe imię, cała jest wyjątkowa. Jej matka będąc w ósmym miesiącu ciąży, zastrzeliła swojego męża i wkrótce po narodzinach córeczki popełniła samobójstwo. Dziewczynkę wychowuje rodzina siostry matki, jako najmłodszą z trójki rodzeństwa.
Od pierwszych dni życia Clemence (przybrana matka) podkreśla wyjątkowość Plectrude, wielbi ją zupełnie nieracjonalnym uczuciem, podkreślając w dziewczynce wszystkie indywidualne cechy. Plectrude ma kłopoty z nauką, za to przepięknie tańczy. Zostaje przyjęta do paryskiej szkoły baletowej, w której całkowicie się zmienia, poddając się rygorowi niejedzenia. Tam też nadchodzi przełom w jej życiu w sensie dosłownym, bo wszystko, co dotychczas stanowiło oparcie dla Plectrude rozsypuje się w proch.
Co autorka miała na myśli opisując losy Plectrude? Może chciała pokazać jakie szkody może przynieść zaborcza, bezkrytyczna miłość zaślepionej matki? Może zapragnęła zmierzyć się z tematem wpływu przeznaczenia i własnej woli na życie bohaterki? Może tylko miała ochotę zapewnić trochę rozrywki czytelnikowi? Nie wiem, wiem natomiast, że znacznie bardziej polubiłam tę książkę od uprzednio czytanej przeze mnie „Higieny mordercy”.