Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 2010
Liczba stron: 159
Chętnie zasmakowałam trochę lżejszej literatury po kilku mocno dołujących książkach. „Smak życia” to książka o książce, czyli o tym, co każdy z czytelników doceni i nad czym się pochyli. Czterdziestoletnia bohaterka powieści o dźwięcznym i wdzięcznym imieniu Kalina, próbuje swoich sił jako poetka, autorka książki dla dzieci oraz tłumaczka. Po dwóch niezbyt fortunnych przygodach z wydawcami postanawia sama założyć wydawnictwo i własnym sumptem opublikować przetłumaczoną powieść. Sęk w tym, iż trochę za późno rozkręca ten biznes, bo książka ma typowo bożonarodzeniowy tytuł.
Kalina jest z tych bardziej zakompleksionych – ma mnóstwo wątpliwości, stara się nie wyróżniać, nie narzucać, pozostawać w cieniu. Oczywiście taka postawa nie dość, że w obecnych czasach jest mocno passe, to jeszcze niezbyt dobrze wróży promocji książki. Te wewnętrzne zahamowania stoją także na przeszkodzie zawiązywania nowych znajomości. Kalina łaknie damskiego towarzystwa, bo jej jedyna prawdziwa przyjaciółka ma swoje problemy i bardzo wymagającą pracę. A mąż jest tylko mężem i nie zastąpi jej reszty świata.
Ta niezbyt obszerna, ale ciekawa książka mówi o pokonywaniu własnych zahamowań i o spokojnej, delikatnej, ale konsekwentnej walce o przetrwanie na rynku wydawniczym. To także pewnego rodzaju przestroga dla młodych, twórczych, którzy chcieliby wydać powieść – nic w tej branży nie wydaje się łatwe, a o czytelnika trzeba zabiegać. Nie dziwi to w kontekście zatrważających wyników badania czytelnictwa w Polsce, które ogłoszone w zeszłym miesiącu, przeszły falą oburzenia w mediach. Warto dodać, że autorka umiejętnie wplata wątki z życia rodzinnego głównej bohaterki nie wdając się ani w zbytnie ckliwości, ani nie rozkładając związków damsko-męskich na czynniki pierwsze. Niech nie zwiedzie was kiczowata okładka, ta książka ma spory potencjał i wcale nie dotyczy motyli siadających na szpilkach 🙂