Muza, 2011
Liczba stron: 340
Kolejne sto rozdziałów życiowych perypetii znanych z poprzednich części bohaterów z Edynburga nie przyprawiło mnie o tak dobry nastrój jak części poprzednie. Możliwe, że nastąpił u mnie przesyt, ale bardziej prawdopodobne jest to, że przeszkadzała mi niekonsekwencja autora. Trochę przewrotnie postanowiłam tym razem napisać o tym, co mnie denerwuje w tym cyklu i których bohaterów nie darzę sympatią.
W wstępie do tej książki autor przyznaje, że mijają miesiące i lata, bohaterowie zakochują i odkochują się, podróżują i wracają do Edynburga, schodzą, rozchodzą, smucą i radują. Wszystkim przybywa lat. Wszystkim, oprócz Bertiego, który jak miał sześć lat, tak ma sześć lat. I chociaż jego mama zdążyła już zajść w ciążę, urodzić dziecko, które w tej powieści ma jakieś 4 miesiące, to Bertiego czas się nie ima. Szkoda, bo to jeden z moich ulubionych bohaterów, czekam więc na jego dalsze perypetie i przygody. Kibicuję mu też aby jak najszybciej zleciał mu czas do osiemnastki i momentu uwolnienia się spod wszechwładnej mamy. Autor mu tego nie ułatwia…
W ten sposób przechodzę do postaci najmniej lubianych: na pierwszym miejscu Irene – mama Bertiego, dla której dziecko to przedsięwzięcie. Nie traktuje dziecka jak dziecka, ale jak narzędzie służące do spełniania jej ambicji. Stąd też zajęcia Bertiego: nauka włoskiego, gra na saksofonie, joga, psychoterapia itp. Nadęta bufonka naczytała się książek z dziedziny psychologii i wszystkich traktuje z góry, a na własnym synu sprawdza mało popularne teorie.
Nikogo chyba nie zdziwię zdradzając, że nie cierpię Bruce’a. Zakochany w sobie pyszałkowaty narcyz pojawia się znów w tej części i mimo licznych niepowodzeń w Londynie, wciąż przekonany jest o własnej doskonałości. Zdradzę, że teraz w życiu Bruce’a zajdą wielkie zmiany.
Ostatnią osobą, którą wymienię jest Pat. Zdziwieni? Pat jest bardzo mdłą postacią – niezdecydowana, lokująca swoje uczucia w niewłaściwych 'obiektach’, ceniąca bardziej urodę mężczyzn od ich wnętrza. Zakochująca się albo w łotrach, albo w błaznach. Głupiutka, a pozująca na intelektualistkę. Letnia w uczuciach, nieciekawa.
Pozostałych lubię i kibicuję im. Martwi mnie jednak skleroza autora, który dopuszcza się pewnych niekonsekwencji w miarę rozwoju akcji. Błędy w treści dostrzegła również tłumaczka książki i wypunktowała je w przypisach. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach nie będzie takich wpadek.
Trudno w kilku słowach streścić tę odsłonę losów mieszkańców przy Scotland Street. Matthew ma nadzieję, że znalazł swoją drugą połówkę, Domenica nie cieszy się z sąsiedztwa swojej przyjaciółki Antonii, Cyril zostaje niesłusznie aresztowany, Bertie musi bawić się z Olivią, co wyzwala cały ciąg niefortunnych zdarzeń, które negatywnie odbijają się na losach ich nauczycielki – panny Harmony, Bruce myśli, że złapał Pana Boga za nogi, ale jeszcze nie wiadomo jak to się wszystko potoczy.
I tyle, starczy.