Szczęśliwa ziemia, Łukasz Orbitowski

14

SQN, 2013

Liczba stron: 384

To moje pierwsze literackie spotkanie z Łukaszem Orbitowskim. W kilku miejscach widziałam zachwyty nad tą książką, a jej autor był mianowany do Paszportów Polityki, więc oczywiście i ja chciałam się przyłączyć do chóru oczarowanych prozą tego pisarza. Na szczęście nigdzie nie wczytywałam się w recenzje, tak więc fabuła od początku do końca była dla mnie tajemnicą, którą z przyjemnością odkrywałam. Już pierwsze strony książki pobudziły moją ciekawość – choć akcja dzieje się w miasteczku o wymyślonej nazwie Rykusmyku, wiadomo, że opisywane są okolice Legnicy. Potem doczytałam, że Orbitowski miał na myśli Jawor. Co więcej, autor jest prawie moim rówieśnikiem, więc i perspektywa podobna.

W Rykusmyku jest grupa przyjaciół. Znają się od dziecka, razem piją, razem się bawią, razem chcą wyjechać z prowincji. Po szkole średniej drogi chłopaków się rozchodzą, ale zanim to następuje, cała grupa dokonuje czegoś niezwykłego. Postanawia złamać największe tabu. Nastolatkowie idą do podziemi zamku. Miejsce ma bardzo złą reputację, mówi się o ludziach, którzy stamtąd nie wyszli, mówi się o nadprzyrodzonych mocach związanych z tym miejscem, wiadomo, że siła drzemiąca pod ziemią pomaga spełnić marzenia. Każdy z nich szepce swoje marzenie, jednak nie wszystko się udaje.

W dalszej części śledzimy losy tych, którzy wyjechali i tego, który został. Szymek, który z Rykusmyku związał się poprzez małżeństwo i pracę, czuje pewnego rodzaju odpowiedzialność za to, co stało się ostatniej nocy spędzonej z paczką. On jedyny nie zapomniał i ma świadomość, że nadejdzie dzień zapłaty. Pozostałych kumpli obserwujemy w momencie przełomowym w życiu, w chwili, gdy zaczyna się psuć zbudowany przez nich świat.

To dziwna książka. Trudna mi ją podsumować. Panuje w niej duszna, niepokojąca atmosfera. Opisywane miasteczko aż kipi od tajemnic, zamieszkują je równego rodzaju dziwacy, ilekroć mowa o zamku, poziom napięcia gwałtownie rośnie, choć do samego końca dokładnie nie wiadomo na czym polega niezwykłość tego miejsca. Połączenie współczesnych wydarzeń z na nowo odkrytą legendą sprawia, że opowiedziana historia staje się po części przypowieścią o cenie, jaką trzeba zapłacić za spełnione marzenia. I choć to powieść z pogranicza horroru, to niewiele ma wspólnego z rozrywką. Pozostawia po sobie smutek i dość gorzkie refleksje nad ludzkim losem. Podejrzewam, że co czytelnik, to inna interpretacja treści, dlatego polecam Wam lekturę „Szczęśliwej ziemi”. Jeśli jesteście już po, podzielcie się wrażeniami w komentarzach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *