Liczba stron: 256
Intrygujący jest ten błąd w tytule. Mnie ponadto zaintrygował chomik (to małe coś w klatce na okładce). Już po kilku stronach wiadomo, że do błędów trzeba będzie się przyzwyczaić – dziewięcioletni Lawrence pisze zajmująco, ale sadzi mnóstwo błędów ortograficznych. Jest narratorem w tej powieści, więc towarzyszy nam od początku do końca. Jesteśmy też zdani na jego percepcję, a należy pamiętać, że jest tylko małym chłopcem i nie wszystko jest w stanie właściwie ocenić.
Pewnego dnia mama Lawrenca i trzyletniej Jemimy postanawia wyruszyć w podróż do Rzymu. Kieruje nią strach – po rozstaniu z mężem i ojcem, rodzina jest napastowana przez niego. Mężczyzna pojawia się w okolicy, zagląda w okna, nastawia sąsiadów przeciwko swojej byłej żonie. W takiej sytuacji wyjazd na południe Europy, do miasta, które mama dobrze zna, bo spędziła w nim kilka lat przez ślubem, wydaje się właściwym wyjściem. Podróż jest długa, Jemima marudna, chomik Herman kłopotliwy (nikt nie załatwił formalności związanych z wywozem zwierzęcia). Na końcu drogi, ku uldze Lawrence’a, okazuje się, że w Rzymie mama ma grono oddanych przyjaciół, którzy użyczają im miejsca do spania. Lawrence nie jest do końca zadowolony, wkurzają go ciągłe przeprowadzki, niepewna przyszłość, chciałby wrócić do Anglii, oddać projekt z astronomii i podejść do egzaminów. Plany mamy są nieco inne.
Ta książka ma drugie dno, o którym z oczywistych względów, nie mogę tutaj napisać. Powiem tylko, że dość szybko domyśliłam się o co chodzi, co w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało mi w dalszej lekturze. A nawet sprawiło, że czytałam z coraz większymi emocjami i zdenerwowaniem. Autor doskonale nakreślił postacie głównych bohaterów – Lawrence’a, inteligentnego chłopca, który wspiera mamę na każdym kroku, małej, rozkapryszonej Jemimy, która często pakuje ich w kłopoty, a przede wszystkim mamy, która robi wszystko, by ochronić swoje dzieci przed niebezpieczeństwem.
Doskonała! Naprawdę wciągająca, nietuzinkowa, świetnie przetłumaczona (współczuję tłumaczowi – cały czas musiał się pilnować, żeby robić błędy!, a to wbrew naturze tłumacza). Koniecznie musicie przeczytać!