Nie przepadam za filmami, nie oglądam TV, a i do kina zaglądam bardzo rzadko, tym bardziej, że potrafię komentować film podczas seansu. Jednak malarstwo, grafika, fotografia to zupełnie inna bajka, dlatego muzea, galerie i różne wystawy odwiedzam dość często. Na jednej z edycji World Press Photo, choć nie pamiętam już której, zobaczyłam zrobione z paralotni zdjęcia przedstawiające plażę o różnych porach dnia. Zdjęcia wykonane z lotu ptaka świetnie pokazały jak plaża zagęszcza się urlopowiczami. Znakomity pomysł i naprawdę świetne fotografie. Byłam przekonana, że zrobił je Jerzy Gumowski. Myliłam się!
Autorem cyklu okazał się nieznany mi wtedy Kacper Kowalski. Później niejednokrotnie zbierałam szczękę z podłogi oglądając jego prace wykonane podczas lotu paralotnią. Niektóre wyglądają ja fotografie zrobione gdzieś w kosmosie, choć tak naprawdę przedstawiają pogłębiarki na rzece. Przemysłowe śmieci z elektrowni cieplnej kojarzą mi się z pięknem i niepowtarzalnością bursztynu, jeszcze inne ujęcia atakują zmysły feerią jesiennych barw. Jednym z moich ulubionych zdjęć jest nagrodzona na WPP fotografia narciarzy. Jej wielka odbitka zdobi ścianę warszawskiej Leica Gallery. Chyba najbardziej znanym zdjęciem tego fotografa jest most w Klezbarku zdobiący okładkę albumu pt. ”Efekty uboczne”.
Książka fotograficzna „Over” powstała w warunkach zimowych, kiedy połacie ziemi pokryte były śniegiem. Niemal monochromatyczne fotografie sprawiają, że na pierwszy rzut oka książka wydaje się surowa, niełatwa w odbiorze, a nawet nieprzystępna. Z pewnością jest nieoczywista. Kacper Kowalski pozornie nie ułatwia życia swoimi odbiorcom. Nie opisał swoich fotografii, nie podał nawet współrzędnych GPS. Ten zabieg daje jednak każdemu z nas możliwość własnej interpretacji tego, co widzimy na jego fotografiach. Czasem nie wiem na co patrzę i sama interpretuję to, co widzę. To świetnie ćwiczenie wyobraźni, kreatywności, wrażliwości.
Oczywiście są w książce również takie zdjęcia, które jesteśmy w stanie zidentyfikować. Widzimy np. jakieś rurociągi czy drewno poukładane w równe symetryczne stosy. Generalnie to, co wygląda dość paskudnie z poziomu ziemi, widziane z góry zmienia się w małe dzieło sztuki. Inne zdjęcie przypomina mi makrofotografię przedstawiającą nakrętki lub śrubki. Na kolejnej stronie widzę rysunek techniczny jakiegoś prostego urządzenia. Jednak wiele z tych fotografii wygląda tak jakby wiatr szkicował węglem na białym podobraziu spowitej śniegiem ziemi, pozostawiając swój ulotny ślad i malując fotograficzne kadry. Jednym z moich ulubionych zdjęć jest niemal biała kartka papieru, na której ledwo widać przecinający ją wzdłuż pagórek, a powyżej wgłębienie wyglądające jak odcisk stopy. Patrząc na to zdjęcie pod kątem, miałam wrażenie, że obraz jest w 3D i dotykałam papieru, by się o tym przekonać.
Symetria i przemyślane ujęcia są znakiem rozpoznawczym Kacpra. W jego kompozycjach nie ma miejsca na przypadek, a mimo to nieoczywistość tych fotografii jest dla mnie tak wielka, że ciężko mi pisać o samych zdjęciach, ponieważ musiałabym pisać o sobie. Zawartość książki jest tak wieloznaczna jak jej tytuł: over to koniec, over to odbiór, a także spojrzenie z góry. W związku z tym, zdjęcia w niej zawarte trzeba przeżyć po swojemu, przeciwstawić wrażliwość fotografa ze swoją wrażliwością. Podczas przeglądania fotografii należy popuścić wodze fantazji, uwolnić swoją wyobraźnię, dać sobie czas na marzenia, interpretację, nie bać się swoich skojarzeń i myśli. I choć nie lubię górnolotnych słów i generalnie piania z zachwytu, to książka, choć przedstawia świat z lotu ptaka, dosłownie wbiła mnie w ziemię.
Zdjęcia ilustrujące ten wpis powiększą się po kliknięciu.