Liczba stron: 208
Nie, to nie jest podręcznik dla początkujących laryngologów. Pypcie, o których mowa w książce, to wyłapane w przestrzeni publicznej i w mediach niepoprawne wyrażenia lub zdania. Czasem razi styl, czasem kontekst, czasem wszystko od początku do końca. Język polski do najłatwiejszych nie należy, więc łatwo go pokaleczyć.
Michał Rusinek od lat tropi różne łamańce językowe. Wiele z nich śmieszy i straszy, jak chociażby to ogłoszenie: „Znaleziono psa. Wiadomość w smażalni”. Trudno się nie uśmiechnąć, po to, by po chwili zatroskać się losem zbłąkanego zwierzęcia. Powszechnie znana jest również treść zawiadomienia z publicznej toalety, w którym dowiadujemy się, że „Toaleta nieczynna. Prosimy załatwiać się na własną rękę”. Takich kwiatków znajdziemy w tej książce znacznie więcej.
Autor czujny jest przez cały czas. Wpadają mu w oko różne „przegięcia” w hotelach i restauracjach. Poetyckie opisy dań w menu wcale nie zachęcają go do jedzenia, wręcz przeciwnie, odbierają apetyt, bo jakże tak zjadać „przykryty pierzynką” kawałek mięsa i pozbawiać go wygody i ciepła. Śledzi również wypowiedzi polityków i właściwą dla nich stylizację językową – bardzo ciekawy felieton powstał w przeddzień wyborów prezydenckich.
To książka lekka w odbiorze, śmieszna, choć niepozbawiona myśli przewodniej – pomyśl, zanim napiszesz, daj komuś do sprawdzenia, jeśli sam nie masz wyczucia językowego. Nie wiem, czy świat byłby lepszy, gdyby nie powstawały potworki językowe. Na pewno byłby mniej zabawny. Polecam!
Uwaga: Felietony z tej książki były wcześniej publikowane w prasie.