Zgodne małżeństwo, Aleksandra Tyl

Prozami, 2022

Liczba stron: 300

Wiecie, jakie mam podejście do romantycznych książek – staram się je omijać szerokim łukiem. Ale co z tymi ANTYROMANTYCZNYMI? I do tego komediami? Taki bowiem dopisek widnieje na okładce powieści Aleksandry Tyl. Musiałam sprawdzić, czy odnajdę się w takiej stylistyce. I tak! Zagrało, antyromantyzm to coś dla mnie!

Joanna i Jacek są małżeństwem od ponad dwudziestu lat. On dość dobrze zarabia, ona realizuje się jako łowczyni promocji i gospodyni domowa. Córka odchowana, na studiach, troszczy się o siebie, choć za pieniądze od rodziców, tymczasem z małżeństwem zamieszkuje uzależniona od hazardu teściowa. I wszystko byłoby super, gdyby nie kryzys wieku średniego, nuda i całkowity brak miłości. Te trzy wybuchowe składniki popychają ich ku działaniom nie do końca racjonalnym, lecz jak najbardziej realnym.

Jacek zadurza się w nowej, młodej, pięknej, powabnej mieszkance osiedla, którą spotyka na spacerach z psem. Dziewczyna nie jest zachwycona „starym dziadem”, który ciągle staje jej na drodze, on natomiast snuje dalekosiężne plany co do ich wspólnej przyszłości. Ale aby je urzeczywistnić, musi pozbyć się kilku przeszkód stojących im na drodze. Przede wszystkim potrzebuje pieniędzy, dużych pieniędzy, by móc porwać ukochaną do ciepłych krajów, no i jeszcze wypadałoby jakoś pozbyć się żony. Joanna też ma dość Jacka. I ta wzajemna, skrywa niechęć doprowadza do serii zdarzeń, o których czytamy z coraz większym rozbawieniem.

„Zgodne małżeństwo” to komedia pomyłek, w której jedna szalona akcja poprzedza kolejną, jeszcze bardziej niedorzeczną. Nie umiałam przewidzieć, co jeszcze wymyślą Joanna i Jacek, ale chyba kibicowałam im obojgu. Jej, by udało jej się wyrwać z narzuconej sobie roli wzorowej gospodyni, by odkryła w sobie jakiś talent, by potrafiła spojrzeć szerzej na życie, by wyrwała się z ram i po prostu sobie pożyła. Trzymałam kciuki za Jacka, by potrafił położyć kres harpiom żonie, teściowej i córce żerujących na jego pieniądzach, by spełnił swoje marzenie i zafundował sobie wyjazd do ciepłych krajów, by po latach nudnej pracy odnalazł w sobie kreatywność i zapał.

Ta komedia, dodam, że naprawdę zabawna, to lekka opowieść o ludzkich tęsknotach i pragnieniach. O tym, co nam się marzy, ale zwykle nie mamy odwagi sięgnąć po więcej. Oczywiście, forma tej powieści komediowej narzuca wyolbrzymienia i przesadę, ale to opowieść o ludziach takich jak my, którzy może trochę się pogubili i narobili głupot, ale kierowało nimi pragnienie zmiany. „Zgodne małżeństwo” spodoba się nie tylko fanom gatunku. Gorąco polecam!

Wyjdź za mnie, kochanie, Krystyna Mirek

wyjdź za mnie kochanie

Edipresse, 2020

Liczba stron: 300

Komedia romantyczna? W sumie, czemu nie? Lubię jak książka mnie śmieszy, jak autor bawi się słowami, jak wymyśla niestworzone historie. Krystyna Mirek, o ile mi wiadomo, już nie raz dała się poznać z komediowej strony. Ta książka też wyszła jej bardzo dobrze. Co więcej, w lekką, romantyczną tematykę udało jej się wpleść nieco poważniejsze zagadnienie, które jest mi bardzo bliskie.

Marika niedługo zostanie żoną. Przygotowania do wesela idą pełną parą, w salonie czeka już suknia, dostawcy ozdób, kwiatów pracują bez wytchnienia, ponieważ ma to być wesele stulecia. Tak wymarzyła dla wnuczki zamożna babcia, dla której Marika jest oczkiem w głowie i zasługuje na wszystko, co najlepsze. Babci wtóruje ojciec dziewczyny, wszystkim udzielają się emocje. Wszystkim, oprócz przyszłej panny młodej, która swój ślub wyobrażała sobie inaczej, marzyła o innej sukni, skromnym przyjęciu i… innym mężu. Im bliżej wielkiego dnia, tym większe ma wątpliwości i widzi więcej wad u swojego wybranka. Najchętniej odwołałaby imprezę i czekała na prawdziwą, gorącą miłość. Nie chce jednak sprawiać zawodu babci, która staje na rzęsach, żeby wszystko wypadło doskonale.

Rodzina dziewczyny nie wie jeszcze, że jest obserwowana przez złodziei, którzy planują włamanie do ich domu w czasie ślubu, gdy wszyscy zgromadzą się w kościele. Janek, młody informatyk, pomaga ojcu, który swój proceder uprawia z powodzeniem od lat i marzy, by przekazać złodziejski fach jedynakowi. Ten nie jest zainteresowany, bo nie pochwala „hobby” ojca, nie umie mu jednak odmówić pomocy. Podczas działań operacyjnych Janek poznaje Marikę. To prowadzi do wielu perturbacji.

Bardzo podobały mi się zabawne i błyskotliwe porównania, niektóre sprawiały, że głośno się śmiałam. Sama akcja nie jest może jakaś bardzo zaskakująca, bo wiadomo, że wszystko dobrze się skończy, ale naprawdę podobało mi się, że autorka poruszyła kwestię zobowiązań i powinności wobec oczekiwań innych ludzi. Bohaterka tej książki długo dojrzewa do tego, że w ślubie chodzi o jej przyszłość, że stawką jest jej życie. Nauczona posłuszeństwa, dała się wmanewrować w ślub, który był spełnieniem marzeń babci. Poddawała się jej wizjom, nie chcąc sprawiać jej przykrości. Pal licho, jeśli stawką jest suknia ślubna, to tylko ciuch, który ma się na sobie przez kilka godzin, gorzej, gdy chodzi o partnera, bo jego nie schowamy do szafy. Książka udziela cennej lekcji asertywności i walczenia o swoje szczęście. Wszystko to bez moralizatorstwa, w lekkiej, sympatycznej, zabawnej formie. Polecam!