Moje podróżowanie po peryferiach świata rozpoczęłam od Europy. Na Bałkanach nie byłam do tej pory ani w realu, ani w literaturze. Nenad Velickovic pozwolił mi spędzić kilka godzin w Sarajewie i rzucić okiem na Bośnię.
Książka składa się z maili, które Brytyjczyk, pracownik misji humanitarnej, posyła do swojego kochanka pozostającego w Anglii. Bośnia oglądana oczami Anglika wydaje się miejscem egzotycznym, zaniedbanym, targanym wciąż przez konflikty wewnętrzne. Samo Sarajewo to miejsce niebezpieczne – kierowcy nie stosują się do przepisów drogowych, duże połacie miasta są wciąż zaminowane, budynki grożą zawaleniem – najlepszą metodą poruszania się w tej miejskiej dżungli jest korzystanie ze służbowego dżipa oraz usług miejscowego szofera. Szofer o imieniu Sakib jest przewodnikiem Brytyjczyka po lokalnych zwyczajach. Jednocześnie stanowi zupełne przeciwieństwo swojego pracodawcy – ma odmienne poglądy, kulturę w której wyrastał, spojrzenie na rzeczywistość i zrozumienie sensu ingerencji organizacji humanitarnych działających na obszarze byłej Jugosławii.
Obraz Bośni wyłaniający z gorzko-zabawnych opisów Velickovica jest dość zatrważający. Państwo niszczone jest w równym stopniu przez rdzennych mieszkańców, którym najlepiej wychodzi kombinatorstwo, jak i przez pracowników misji humanitarnych, którzy kierują się głównie osobistym interesem. Pożyczki europejskie trwonione są na szereg nieudanych i bezsensownych inwestycji. Państwo pozostaje wciąż w stanie braku równowagi wewnętrznej i daleko mu do samodzielności gospodarczej.
Bystre spostrzeżenia, nieograniczona niczym wyobraźnia, świetne pomysły, lekki język i zabawne sytuacje to atuty tej książki. Dodatkowo powieść przybliża Bośnię, były kraj komunistyczny, próbujący dźwignąć się na nogi po latach niepokojów społecznych. W niektórych fragmentach polski czytelnik odnajdzie nasze własne realia pokazane w krzywym zwierciadle satyry. Polecam!