Córki chrzestne, Julia Albrecht & Corinna Ponto

90085770 corki chrzestne poprawieni autorzy.inddŚwiat Książki, 2013

Liczba stron: 230

Kupiłam prawie wszystkie książki z serii Sfery, bo uznałam je za bardzo interesujące, poruszające ważne tematy, pięknie wydane, dopracowane w każdym szczególe. „Córek chrzestnych” nie kupiłam, choć wiele razy miałam książkę w rękach. Dlaczego zrobiłam dla niej wyjątek? Odstraszyła mnie okładka i opis. Uznałam, że nie mam ochoty czytać o terrorystach, poznawać ich życiorysów i być może być przekonywana do tego, że wcale nie są tacy źli. Aż pewnego dnia mój mąż znalazł tę książkę w jakimś koszu na wyprzedaży i kupił ją sobie, bo poczuł się zaintrygowany tematem. Jak zaczął czytać, tak przepadł. Opowiadał mi o niej z takim przejęciem i tak namawiał do lektury, że uległam. Wiedziałam już od niego, że książka ujmuje temat terroryzmu od zupełnie innej strony.

Ojcowie autorek przyjaźnili się w czasach powojennych, każdy z nich poszedł inną drogą, ale więzy między nimi były cały czas bardzo silne, rodziny odwiedzały się i zacieśniały kontakty trzymając do chrztu swoje dzieci. Gdy Julia miała 13 lat, jej starsza siostra wzięła udział w zamachu terrorystycznym na ojca Corinny. Po zamachu siostra zniknęła, a rodziny zerwały ze sobą kontakty. Po latach panie skontaktowały się ze sobą i odtworzyły wydarzenia przed i po zamachu, wydarzenia, które jedną z nich postawiły po stronie ofiar, drugą po stronie sprawcy. Chociaż tak naprawdę ofiarami Suzanne Albrecht byli wszyscy – jej własna rodzina, napiętnowana przez opinię publiczną, zadająca sobie pytania bez odpowiedzi, pokutująca za nie swoje czyny, a także rodzina Ponte, która stała się celem terrorystów z RAF-u.

To bardzo poruszająca opowieść na dwa głosy. Autorki warstwa po warstwie opisują swoją drogę do momentu, w którym się teraz znajdują. Droga ta była naznaczona żałobą po życiu, które nigdy już nie będzie takie samo. Nadzieją, że siostra się odnajdzie i wyjaśni powody swojego zachowania i nadzieją na to, że winni zostaną złapani i przykładnie ukarani. Każda z autorek przeżywała tę tragedię na własny sposób, lecz życie jednej i drugiej zostało złamane w tym samym momencie, 30 lipca 1977 roku. W książce porównują swoje przeżycia, rekonstruują dni po zabójstwie oraz sam jego przebieg, zastanawiają się nad powiązaniami RAF-u ze Stasi. Pod koniec dywagacje nad powiązaniami stają się trochę męczące dla czytelnika, lecz nie przyćmiewa to całej reszty – bardzo poruszającej, ważnej, balansującej na granicy reportażu i biografii, nacechowanej tragizmem i smutkiem.

Niestety, nie otrzymujemy odpowiedzi na wszystkie pytania, które nurtują nas podczas zachłannej lektury,. Na przykład, nie powiedziano czy rodzina utrzymuje teraz kontakty z Suzanne Albrecht, czy byli w stanie jej przebaczyć, zaakceptować ją, przyjąć do rodziny. Czy ona sama tego chciała?

To książka poruszająca niezwykle ciekawy, ważny temat, zwykle pomijany przez media – skutki i następstwa zbrodni dla obu rodzin, tej, z której pochodził przestępca, i tej, która ucierpiała i musi budować życie na nowo. Bardzo polecam, bardzo zachęcam, bo my przegadaliśmy o tej książce wiele godzin roztrząsając różne scenariusze.

Diabelski owoc, Tom Hillenbrand

diabelski-owocSmak Słowa, 2016

Liczba stron: 304

Nigdy wcześniej nie słyszałam o czymś takim jak kryminał kulinarny, ale to określenie okazało się dość pociągające. Bohaterem tej powieści nie jest żaden detektyw, żaden dziennikarz śledczy, lecz szef kuchni. Xavier Kieffer porzucił haute cuisine na rzecz niewielkiej restauracji w Luksemburgu, gdzie gotuje najwyższej klasy dania nie biorąc udziału w wyścigu o gwiazdki. Pewnego dnia w jego mało znanej restauracji pojawia się paryski krytyk kulinarny. Już samo jego przybycie jest podejrzane – skąd wiedział o Kiefferze? Najgorsze ma miejsce kilkanaście minut później – krytyk pada trupem po zjedzeniu przystawki. Czy ktoś chciał zaszkodzić Kiefferowi? Czy śmierć krytyka miała coś wspólnego z zawodem, który wykonywał?

Na czas śledztwa restauracja musi pozostać zamknięta, co daje Kiefferowi sporo czasu na poprowadzenie swojego prywatnego dochodzenia. Wkrótce okazuje się, że śmierć krytyka to nie jedyna dziwna rzecz, która miała ostatnio miejsce w biznesie gastronomicznym. Poszukując swojego zaginionego mentora, Kieffer znajduje w jego kuchni nieznany owoc. Postanawia dowiedzieć się czegoś o jego właściwościach i możliwym wykorzystaniu w daniach. Okazuje się, że owoc skrywa niejedną tajemnicę.

Połączenie kryminału ze światem wykwintnej kuchni to całkiem udany pomysł. Na szczęście autor nie podaje dokładnych przepisów i instrukcji wykonania dań. Zamiast tego szpikuje tekst obco brzmiącymi nazwami potraw oraz opisami ich wyglądu i smaku. Zdradza też działanie restauracyjnej kuchni oraz rozgrywek pomiędzy kucharzami z najwyższej półki. Wątek kryminalny jest jednak ciekawszy. Utrzymany jest bardziej w stylu klasycznym – bez pryskającej krwi i urwanych kończyn. Rozwiązanie zagadki wymaga gimnastyki umysłu, nie ciała, chociaż w międzyczasie wraz z rozwojem akcji Kieffer zostanie nieco przegoniony po okolicy.

Bardzo przyjemny kryminał zapewniający rozrywkę na niezłym poziomie, gimnastykujący szare komórki, przy którym nie poobgryzasz paznokci ani nie zaliczysz stanu przedzawałowego. Polecam.

Minuta ciszy, Siegfried Lenz

minuta ciszy siegfried lenzDobra Literatura, 2016

Liczba stron: 134

Tytuł książki zwiastuje opowieść o śmierci. I rzeczywiście tak jest, choć akurat śmierć nie jest najważniejsza w „Minucie ciszy”. Akcja skupia się bowiem na wkraczaniu w dorosłość i pierwszych zauroczeniach.

Senne nadmorskie miasteczko ożywiające się nieco w sezonie letnim. Lata siedemdziesiąte, choć akurat czas akcji nie jest istotny. Osiemnastoletni Christian zwykle pracuje z ojcem na barce – są „poławiaczami kamieni”. Usypują z nich falochrony i wzmacniają linię wybrzeża. Christian jest uczniem szkoły średniej, ani wybitnym, ani kiepskim. W czasie wakacji nawiązuje bliższą znajomość  ze swoją trzydziestoletnią nauczycielką języka angielskiego. To jego pierwsza miłość. Niestety, zakończona tragicznie.

„Minuta ciszy” to książka, w której nie ma jakichś większych zwrotów akcji, a jednak czyta się ją zaskakująco dobrze. Jest nieco melancholijna, nieco „staroświecka”, ale trafnie ukazuje dramat i naiwność nastolatka. Chłopak, który zakochuje się w dużo od siebie starszej kobiecie, do tego swojej nauczycielce, i wiąże z tym uczuciem i romansem plany na przyszłość, budzi moje politowanie. Chce być dorosły i zachowywać się odpowiedzialnie, żeby jego ukochana mogła na nim polegać, a jednak zachowuje się jak marzyciel i przedszkolak. A mimo wszystko jestem w stanie go zrozumieć, wytłumaczyć sobie jego postępowanie, przypisać jego irracjonalne zachowania burzy hormonalnej, niedoświadczeniu, młodzieńczemu optymizmowi.

Za nic w świecie nie rozumiem natomiast motywacji Stelli, nauczycielki, która przekracza wszelkie granice. Nie jest dla mnie wytłumaczeniem to, że pewnie czuła się samotna i niezrozumiana – dorosła osoba powinna umieć sobie z tym poradzić w inny sposób, niż rozkochując w sobie nastolatka, własnego ucznia.  Nie jest dla mnie usprawiedliwieniem to, że zwykle była bierna i nie inicjowała spotkań. Przeraża mnie próżność takich kobiet, pozornie łagodnych i nieszkodliwych, ale siejących zniszczenie w młodych umysłach.

Niewiele stron, wiele silnych emocji. Tak chyba najlepiej podsumować tę książkę. I wydaje mi się, że każdy wyczyta w niej coś innego. I świetnie, jednoznaczne książki są nudne.

Tabu, Ferdinand von Schirach

WAB, 2014

Liczba stron: 240

Feerdinand von Schirach, będąc adwokatem, w swoich zbiorach opowiadań oraz powieściach przedstawia dylematy moralne i etyczne prawników oraz ich mistrzowskie posunięcia w sądowej rozgrywce. W powieści „Tabu” nieco wychodzi poza często wykorzystywany przez siebie schemat, ponieważ rozprawa stanowi tylko jedną, niezbyt obszerną, część książki i nie dominuje nad resztą treści, a fabuła daleko wykracza poza ramy typowego kryminału.

Sebastian von Eschburg jako nastolatek traci ojca, matka nie jest dla niego żadnym wsparciem. Chłopak uczący się w szkole z internatem rzadko przebywa w domu, często natomiast zaszywa się w przyszkolnej bibliotece. Po ukończeniu nauki zaczyna staż u fotografa. Praca przeradza się w pasję, a fotografie Sebastiana stają się towarem luksusowym. Mężczyzna jeszcze przed trzydziestką staje się sławny. Gdy Sebastian zostaje aresztowany pod zarzutem zamordowania młodej kobiety, piszą o tym wszystkie gazety. Jest jednak pewien problem – policja ma dowody świadczące o przemocy, nie ma jednak ciała, nieznane jest też nazwisko ofiary. Batalia o jego uniewinnienie rozegra się na sali sądowej.

Zostałam zaskoczona przez autora – dotychczas ceniłam go za powieści sądowe, gdzie najbardziej spektakularna była linia obrony i słowne potyczki na sali rozpraw. „Tabu” jest głównie powieścią obyczajowo-psychologiczną o życiu człowieka, który dorastał poza rodziną, przez co bywał zagubiony i nadwrażliwy. Zamiast żyć pełnią życia, analizował je, nie bardzo umiał zaangażować się w związek, często wracał myślami do tragedii z dzieciństwa. Warta odnotowania jest również postać adwokata, który podejmuje się obrony Sebastiana.

Skłamałabym pisząc, że zakończenie jest nieprzewidywalne. Oczywiście są elementy zaskakujące i zmieniające perspektywę, z której oglądamy wydarzenia przedstawione w powieści, lecz ogólny schemat łatwo uchwycić. Mimo wszystko warto poświęcić chwilę tej książce i dać się ponieść jej niepokojącej atmosferze.

On wrócił, Timur Vermes

Biblioteka Akustyczna, 2014

Czas nagrania: 12 godz. 10 min. Czyta Jarosław Boberek

Liczba stron: 400

Adolf Hitler dostaje drugą szansę. Ponownie pojawia się na ziemi w roku 2011. Budzi się gdzieś na ławce w parku w Berlinie mając wciąż na sobie mundur Rzeszy. Nie wie który jest rok, nie wie jak skończyła się wojna, zupełnie nie orientuje się w sytuacji politycznej i społecznej kraju. Wie jedno – musi zakończyć swoją misję. Najpierw jednak musi się jakoś ogarnąć, rozejrzeć, odświeżyć. Pomocy udziela mu właściciel kiosku z gazetami widząc w nim zdziwaczałego rozbitka życiowego obdarzonego talentem aktorskim. Nie bierze go na poważnie, aczkolwiek pomaga mu jak może i postanawia wspomnieć o nim producentom telewizyjnym, którzy często zachodzą do kiosku. Ci zapraszają Hitlera na nagrania próbne satyrycznego show. Okazuje się, że ten świetnie sobie radzi. Tylko, że to, co publiczność uważa za dowcip, Hitler mówi zupełnie poważnie.

Autor opisuje perypetie Hitlera we współczesnym świecie. Mnóstwo w książce elementów komicznych – obsługa komórki, komputera z mysim aparacikiem, zakładanie konta poczty elektronicznej, stosunek do aktualnej mody czy programów telewizyjnych budzą śmiech. Ale zdziwicie się ile razy przyznacie rację głównemu bohaterowi krytykującemu miałkość tematyki poruszanej w mediach. Oczywiście faszystowskie poglądy Hitlera nie uległy zmianie – wciąż jest rasistą, wciąż ma plan podboju świata i zadziwiające jest jak potrafi być elastyczny i jak świetnie przystosowuje się do nowej sytuacji. Potwór ma również ludzkie oblicze, które widać na przykład w jego opiekuńczym stosunku do młodej sekretarki.

„On wrócił” to pozornie lekka, zabawna powieść. Dużo się w niej dzieje, główny bohater jest bardzo charakterystyczny, obdarzony wieloma przypisywanymi mu powszechnie cechami, które dzięki przerysowaniu tworzą rys komiczny. Im dalej się jednak brnie, im więcej za czytelnikiem przeczytanych stron, tym większa konsternacja. To, co najpierw wydawało się być zabawne, zaczyna coraz bardziej przerażać. Hitler ma plan i aby go zrealizować nie potrzebuje już wojska, ciężkiego sprzętu i doskonałych generałów. Wystarczą media i ludzka naiwność. Mający na względzie oglądalność i wpływy producenci telewizyjni nieopatrznie go wspierają. Społeczeństwo w większości oczarowane jest pozornie bezbronnym pajacem, który „udaje” Hitlera.

To słodko-gorzka powieść, którą w miarę możliwości powinniście posłuchać zamiast czytać. Chociaż zazwyczaj nie lubię, gdy lektor książki nadmiernie gra, tu aż się prosi, by Hitler brzmiał jak Hitler. Interpretacja Jarosława Boberka jest doskonała, najlepsza jaką można sobie wymarzyć. Polecam!