Spod kozetki, Gary Small & Gigi Vorgan

Wydawnictwo Marginesy, 2020

Tłumaczenie: Aga Zano

Recenzja przy współpracy z księgarnią internetową Virtualo.

Lubię książki, w których lekarze opowiadają o swojej pracy. Gdy lekarz jest psychiatrą, od razu wiadomo, że można liczyć na ciekawe i nietuzinkowe historie. Gary Small ma kilka dekad doświadczeń i w swojej książce napisanej wspólnie z żoną opowiada o kilku przypadkach, które najbardziej zapisały mu się w pamięci. I co ciekawe, nie każdy z opisanych pacjentów cierpiał na chorobę psychiczną, chociaż trafił do psychiatry ze względu na osobliwe zachowanie.

Co zrobić z młodą pacjentką, która trafiła do szpitala, ponieważ błąkała się po ulicach, nie można było nawiązać z nią kontaktu, bo nie mówiła? Oczywiście należy wezwać dyżurnego psychiatrę. Gdy niezbyt jeszcze doświadczony Small zagląda do pokoju, w którym ma zbadać pacjentkę, okazuje się, że ona właśnie zrzuciła wszystkie ubrania i stanęła na głowie. Czyżby należało zapakować ją w kaftan bezpieczeństwa i na sygnale odesłać na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego? Okazuje się, że nie! Dziewczynie tak naprawdę nie był potrzebny psychiatra. I tylko przypadek sprawił, że lekarz wpadł na tę diagnozę.

Innym razem o wiele bardziej doświadczony Small miał zająć się znanym producentem filmowym, człowiekiem zabieganym, zapracowanym, rozchwytywanym, który całe dnie spędzał albo w biurze, albo na korcie, gdzie podczas meczu załatwiał ważne sprawy biznesowe. Mężczyzna uskarżał się na zaniki pamięci, które najczęściej zdarzały mu się pod wieczór. Obawiał się, że to początki poważnej choroby, która sprawi, że będzie musiał wycofać się z branży filmowej. I ponownie diagnoza okazała się nie mieć nic wspólnego ze stanem psychiki pacjenta, lecz związana była bardziej z jego przyzwyczajeniami i trybem życia.

Jednak nie zawsze tak było. Pewien pacjent zapisał się w pamięci lekarza, ponieważ miał obsesję na punkcie swojej ręki. Robił wszystko, by się jej pozbyć. Pewnie dopiąłby swego, gdyby chirurg, który opatrywał go kolejny raz, nie wpadł na pomysł, że problem raczej siedzi w głowie tego mężczyzny i nie ma nic wspólnego z pechem czy niezręcznością podczas używania młotka i piły. Trzeba było sporo sesji, by dotrzeć do sedna problemu z ręką. Oczywiście, czytelnik dowiaduje się, o co w tym wszystkim chodziło.

Te historie opowiedziane są chronologicznie, spięte klamrą, jaką jest życie zawodowe i prywatne samego autora, który z początku jest tylko studentem, później młodym lekarzem, polegającym na opinii swoich mentorów i starszych kolegów, a potem jest specjalistą, do którego inni zwracają się o radę. I właśnie z tym ostatnim okresem życia autora wiąże się najbardziej poruszająca opowieść o tym, że najtrudniej odkryć chorobę u bliskiego człowieka.

„Spod kozetki” to zbiór zabawnych, przejmujących, arcyciekawych historii z życia psychiatry, które zostały napisane w bardzo przystępny sposób, lekko i zajmująco. Warto przeczytać! Albo posłuchać! Poniżej podaję linki:

Ebook Virtualo

Audiobook Virtualo

Ciało. Instrukcja dla użytkownika, Bill Bryson

Zysk i S-ka, 2019

Tłumaczenie: Aleksander Wojciechowski

Tekst powstał we współpracy z Virtualo.

Na początek zagadka:

Co to jest? Każdy je ma, a ono ma każdego z nas. Jest cudowną machiną, która działa nieprzerwanie od poczęcia do śmierci. Rzadko się nim zajmujemy – najwięcej uwagi poświęcamy mu, gdy zaczyna szwankować?

Ciało!

Bill Bryson w swojej ciekawej, przystępnie napisanej i okraszonej dużą dawką humoru książce popularnonaukowej opisuje je z dużą dokładnością i zajmuje się wyjaśnianiem jego cudownej natury oraz kroków milowych w medycynie, które pomogły nam zrozumieć działanie ludzkiego ciała. Odkrycia medyczne natomiast dały możliwość naprawy tego, co w nim się psuje. Autor przechodzi od tego, co na zewnątrz (skóry i włosów) do tego, co mamy w środku (mózgu, trzewi, serca, płuc itd.), zamieszcza również rozdziały dotyczące takich spraw jak: sen, choroby, śmierć.

Czy wiedzieliście, że:

Pozbywamy się swojej skóry dość rozrzutnie i niedbale: jakieś 25 tysięcy płatków na minutę, ponad milion sztuk na godzinę. Przejedź palcem po zakurzonej półce, a w znacznej mierze oczyścisz ją za pomocą fragmentów swojego poprzedniego „ja”. Bezszelestnie i bezlitośnie zmieniamy się w pył.

Bryson słynie nie tylko z błyskotliwych metafor, lecz także z rzetelnego podejścia do faktów. Podczas pisania tej książki odbył wiele rozmów z naukowcami, m.in. Michaelem Kinchem, który z zaniepokojeniem opowiada o antybiotykoterapii.

Od lat 50. do lat 90. na amerykański rynek wprowadzano mniej niż trzy antybiotyki rocznie. Dziś jest to jeden antybiotyk na dwa lata. Wskaźnik wycofywania antybiotyków – dlatego, że już nie działają lub okazały się przestarzałe – jest dwukrotnie wyższy niż liczba nowości. (…) Arsenał leków, którymi mamy leczyć zakażenia bakteryjne, spada. Nic nie wskazuje na to, żeby udało się zahamować ten trend.

A dlaczego nie? Na to pytanie autor również odpowiada. Po prostu firmom farmaceutycznym nie opłaca się wymyślanie nowych antybiotyków, które muszą przejść długie i kosztowne badania przed wprowadzeniem na rynek. O wiele prościej jest produkować suplementy, które przynoszą ogromny zysk, a nie wymagają kosztownych licencji. Główka pracuje!

A pracuje, bo mieści się w niej mózg. Niezwykła machina, nie do końca poznana, owiana tajemnicą, którą naukowcy odkrywają mozolnie i kawałek po kawałku. Mózg pracuje przez całą dobę, zwykło się uważać, że jest dla nas dużym wysiłkiem energetycznym, ale spala zaledwie 400 kalorii dziennie i to…

W przeciwieństwie do innych części ciała mózg spala owe 400 kalorii w stałym tempie, niezależnie od tego, co robisz. Niestety, ciężka praca umysłowa nie pomoże ci schudnąć.

To druzgocząca wiadomość. Chyba nie tylko ja miałam nadzieję, że ślęczenie nad trudnymi tekstami pozwoli mi zjeść dodatkową czekoladkę. W schudnięciu nie pomoże również seks, bo:

według Davida Spiegelhaltera średnie zużycie energii podczas stosunku wynosi około 100 kalorii dla mężczyzn i 70 dla kobiet.

Jeśli jesteśmy przy przyjemnościach, to sprawdźmy, co Bryson ma do powiedzenia o tym, co lubię robić najbardziej. Co to jest? Spanie, oczywiście. Bardzo zaciekawił mnie fragment dotyczący snu, bo wyjaśnia pewne nurtujące mnie kwestie.

W nocy jesteśmy bardziej niespokojni, niż się większości z nas wydaje. Średnio przewracamy się lub znacząco zmieniamy pozycję 30 do 40 razy. Również budzimy się znacznie częściej, niż sądzimy. Łączny czas pobudzeń i krótkich przebudzeń w ciągu nocy może wynieść nawet 30 minut, choć tego nawet nie rejestrujemy.

Wiedzieliście, że tak się wiercicie w nocy? Mąż coś tam wspominał, że wierzgam, ale przekonuje mnie dopiero opinia naukowców, która wyjaśnia też dlaczego zazwyczaj budzę się niewyspana – na pewno brakuje mi tych 30 minut do pełnego wypoczynku!

„Ciało. Instrukcja dla użytkownika” to książka, o której można opowiadać bez końca, przytaczać cytaty, po jej przeczytaniu sypać w towarzystwie anegdotami i mało znanymi faktami jak z rękawa. Przede wszystkim jednak warto ją przeczytać dla siebie, do czego namawiam, bo jak mówi sam autor:

Całe życie spędzamy w jednym ciele, a jednak wielu z nas nie ma pojęcia, ani jak ono dokładnie działa, ani z czego się konkretnie składa. Ideą, która przyświecała mi podczas pisania książki, była próba zrozumienia tego niezwykłego i tajemniczego mechanizmu, jakim jest każdy z nas.

Ebooka kupicie na Virtualo pod tym LINKIEM.

Ginekolodzy, Jurgen Thorwald

ginekolodzyMarginesy, 2016

Liczba stron: 392

Ta książka tak naprawdę nie powstała. Jurgen Thorwald nigdy jej nie wydał. Pozostawił jednak wiele notatek i opublikowanych artykułów dotyczących rozwoju ginekologii, które zostały tutaj zebrane i zredagowane w taki sposób, że stanowią spójną i przemyślaną całość. Jedyne, co zdradza, że jest to zlepek artykułów, to kilka powtórzeń, które nie przeszkadzają w czytaniu.

Thorwald prześledził rozwój ginekologii od czasów, gdy nawet badanie wykonywane było przez ubranie i bez udziału oczu, aż po czasy, gdy rutynowo wykonywano operacje usunięcia macicy, a antykoncepcja przestała być tematem tabu. Przez wieki rozwoju ginekologii wędrujemy podpatrując pionierów tego fachu, często ludzi, którzy zostali zmuszeni przez życie do podjęcia się ryzykownych i nigdy wcześniej nie przeprowadzanych operacji. Dopiero później, w miarę nowych wyzwań, pojawiali się również karierowicze, którzy liczyli na sławę i bogactwo.

To książka krwawa i przerażająca, a jednocześnie bardzo ważna, bo uświadamia jakie mamy szczęście żyjąc w XXI wieku. Z czym zmagały się kobiety opisywane przez Thorwalda? Z cystami ważącymi po kilkanaście kilogramów, z przetokami, z powikłaniami poporodowymi, z różnymi odmianami raka, wycieńczeniem organizmu związanym z ciągłymi porodami i ciążami. W historii zapisały się bohaterki, które bez znieczulenia, zmuszone bólem i desperacją poddawały się pionierskim operacjom. I wiele z nich je przeżyło.

Chciałabym czytać tę książkę mając pewność, że zostawiliśmy za sobą ten barbarzyński czas, gdy za próbę złagodzenia bólów porodowych kobieta była grzebana żywcem przy współudziale księży.  Chciałabym mieć pewność, że żadna kobieta nie zostanie już zmuszona do cierpienia fizycznego i psychicznego w imię idei, z którymi sama się nie identyfikuje. Chciałabym mieć pewność, że zgwałcona dziewczynka nie będzie zmuszona do donoszenia ciąży, a lekarz udzielający jej pomocy nie zostanie postawiony przed sądem. Ale nie mam tej pewności. Czytałam tę książkę kilka tygodni temu i z każdym kolejnym rozdziałem czułam coraz większe rozgoryczenie, że choć w medycynie poczyniliśmy postępy, to w humanitaryzmie znowu się cofamy.

Koniecznie przeczytajcie.

Nimfomania, czyli traktat o szale macicznym, M. D. T. de Bienville

nimfomania czyli traktat o szale maciczym BienvilleSłowo/Obraz Terytoria, 2015

Liczba stron: 208

Uff… Brr… Ilekroć czytam książki o (pseudo)medycynie sprzed kilku wieków, przechodzą mnie dreszcze. Czuję też ulgę, że wyszliśmy (no może nie wszyscy) z wieków ciemnoty, uprzedzeń i eksperymentów na ludziach. Żyjący w XVIII w. autor traktatu o nimfomanii, podobno szanowany lekarz, doszedł do granic absurdu i szowinizmu w opisywaniu „schorzenia” dotykającego kobiety. Na domiar złego jego dzieło było cytowane i uznawane za rzetelne jeszcze w połowie XIX wieku!

De Bienville uważa siebie za osobę postępową – odrzuca nadmierny klerykalizm, krytykuje tradycyjne kuracje polegające na upuszczaniu krwi, stawia się w pozycji autorytetu i osoby, która z sukcesem rozpoznała i wyleczyła wiele zaawansowanych i niemal beznadziejnych przypadków nimfomanii. A jak to zrobił? Upuszczając krew (tak!), głodząc, wiążąc pacjentki i stosując wobec nich różnego rodzaju opresje fizyczne.

Intrygujący, lecz pełen uprzedzeń, przesady i pogardy jest opis  nimfomanii, której młode dziewczęta mogą się nabawić poprzez nieodpowiednią lekturę oraz zbyt wczesne uświadomienie seksualne rozbudzające w nich szkodliwe pożądanie. To przejawia się zmianami w wyglądzie zewnętrznym, chorobami dróg rodnych, a także w zachowaniu, które jest napastliwe w stosunku do mężczyzn. Ciekawostka dla dociekliwych: anatomiczny opis części intymnych kobiet znacząco odbiega od tego, co teraz wiemy 😉

Tekst o nimfomanii zainteresuje Was, jeśli jesteście ciekawi, jak rozwijały się nauki medyczne. Zainteresuje również tych, którzy lubią książki historyczne. Mnie szczególnie (nie) podobało się w traktacie ciągłe podkreślanie wyższości mężczyzn nad kobietami, traktowanie ich jak podludzi oraz opisy wyszukanych, okrutnych kuracji, jakim w imię wymyślonego problemu poddawano młode dziewczyny niszcząc ich zdrowie, urodę i psychikę.

Umarli mają głos, Marek Krajewski & Jerzy Kawecki

Wydawnictwo Znak, 2015

Liczba stron: 299

Marek Krajewski znany jest czytelnikom z dwóch cykli kryminalnych: z Eberhardem Mockiem z Breslau oraz Edwardem Popielskim działającym we Lwowie. Nazwisko Jerzego Kaweckiego znane może być uważnym czytelnikom rubryk kryminalnych w codziennej prasie. Współtwórca książki jest bowiem doświadczonym specjalistą medycyny sądowej.

Współpraca obu panów dotychczas sprowadzała się do jednostronnej pomocy – Kawecki konsultował opisy zbrodni i ofiar ze szkiców powieści Krajewskiego. Tym razem role się odwróciły – pisarz wspomógł swoimi umiejętnościami projekt lekarza, który od dawna nosił się z zamiarem opisania najbardziej intrygujących przypadków w swojej karierze. Książka, która powstała z tej współpracy, nosi tytuł „Umarli mają głos” i opisuje 12 spraw, które swój finał znalazły na stole prosektoryjnym. W wielu przypadkach wyniki badań pomogły skazać sprawców lub dostarczyły ważnych dowodów.

Materiałów z zamkniętych śledztw i fachowych opisów dostarczył Jerzy Kawecki, natomiast Marek Krajewski zadbał o oprawę fabularną tych mrożących krew w żyłach historii. Chwilami czyta się je aż za dobrze i można zapomnieć, że są to autentyczne tragedie, prawdziwe ofiary i niewymyślona walka o sprawiedliwość w sali sądu.

Wśród spraw ważnych w karierze zawodowej doktora Kaweckiego znalazły się takie, o których głośno było w całej Polsce. Pomagał też w ustaleniu przyczyny śmierci osób, co do których nie było pewności czy popełniły samobójstwo, czy zginęły z rąk zabójcy. Jego szósty zmysł i ogromne doświadczenie wiele razy przyczyniły się do skazania winnego i uniewinnienia niesłusznie oskarżonego. Dwanaście opisanych historii daje wgląd w tajniki pracy ekspertów medycyny sądowej i pokazuje ogrom odpowiedzialności za przygotowanie właściwej, niepodważalnej w sądzie dokumentacji.

Materiałów z zamkniętych śledztw i fachowych opisów dostarczył Jerzy Kawecki, natomiast Marek Krajewski zadbał o oprawę fabularną tych mrożących krew w żyłach historii. Chwilami czyta się aż za dobrze i można zapomnieć, że są to autentyczne tragedie, prawdziwe ofiary i niewymyślona walka o sprawiedliwość w sali sądu.

Ręka wystająca z ziemi, na pierwszy rzut oka wyglądająca jak korzeń, wypatroszona kobieta zakopana w lesie, brutalnie zgwałcona nastolatka, zwłoki w stanie posuniętego rozkładu, w których czerpakiem szukano dowodu morderstwa oraz trup bez głowy – to tylko kilka przykładów wyjętych z opowieści lekarza. Czytelnik o wrażliwym żołądku i lirycznym usposobieniu raczej nie zachwyci się tą książką. Natomiast ci zaprawieni w kryminałach, pamiętający sprawy kryminalne sprzed lat, na pewno dotrą do końca i będą żałować, że opisano tylko dwanaście przypadków. Warto!