Prosta sprawa, Wojciech Chmielarz

Marginesy, 2020

Liczba stron: 384

Wojciech Chmielarz napisał powieść kryminalno-sensacyjną, która wykracza poza wszelkie schematy i kategoryzacje. I chociaż czasem przecierałam oczy ze zdumienia, gdy akcja potoczyła się zupełnie nie po mojej myśli, to nie mogłam oderwać się od lektury.

Nieznany z imienia i nazwiska mężczyzna przyjeżdża bez zapowiedzi do Jeleniej Góry, żeby oddać dług dawno niewidzianemu przyjacielowi, Prostemu. Gdy dociera do jego mieszkania, okazuje się, że kolega i jego ciężko chora córka zaginęli, natomiast na miejscu zaraz pojawiają się miejscowe zbiry, które próbują siłą wydusić z przybysza miejsce pobytu Prostego. Zbiry dostają… prztyczka w nos, a nasz bohater rozpoczyna prywatne śledztwo w nieznanym sobie środowisku, by dowiedzieć się, czym Prosty naraził się miejscowej mafii i czym ta mafia właściwie się zajmuje. Ważne też wydaje mu się odnalezienie przyjaciela, ale do tego jeszcze długa droga.

Sprytny przyjezdny to taki superhero, jakiego znamy z amerykańskich filmów, Jamesa Bonda czy powieści, na przykład, o Jacku Reacherze. To taki typ, który poradzi sobie w każdej sytuacji, osiłków pokona sprytem i inteligencją, kobiety uwiedzie grubiańskim zachowaniem i odrobiną humoru, a z resztą poradzi sobie w jakiś inny, intuicyjny sposób. To ostatni sprawiedliwy w kotlinie jeleniogórskiej, który nie zawaha się narazić swojego życia i zdrowia, by pomóc pokrzywdzonym. To człowiek, który potrafi przekonać do swoich racji innych i pociągnąć ich za sobą, nawet jeśli misja jest straceńcza.

Dawno nie czytałam tak lekko, wciągająco, ciekawie napisanej książki. Bardzo mi było tego potrzeba, nie wchodzą mi teraz smutne opowieści. Tutaj w wyważonych proporcjach jest humor, szybka akcja, tajemnicza zagadka zniknięcia Prostego, wszystko to, co sprawia, że tak trudno się oderwać. Ta książka powstawała podczas wiosennego lockdownu, autor publikował ją w odcinkach na swoim profilu na Facebooku, z początku była to trochę zabawa, trochę eksperyment, ale szybko okazało się, że ta historia ma ręce i nogi. Po uzupełnieniu i poprawkach redakcyjnych książka ukazała się teraz jesienią – w sam raz na kolejny (oby nie!) lockdown.

Zobaczcie, co napisałam, gdy poproszono mnie o tekst na okładkę książki, nie mogłam się opanować i też napisałam z przymrużeniem oka:

Prochem i cieniem, Vera Eikon

Hologram, 2018

Liczba stron: 450

To ważna dla mnie książka, ponieważ zmieniła nieco moje postrzeganie self-publishingu. Dotychczas czytane książki zazwyczaj potwierdzały moje uprzedzenia – zła redakcja lub całkowity jej brak, korekta do niczego, brak pomysłu na książkę i wielkie pragnienie, żeby wydać produkt książkopodobny ze swoim nazwiskiem na okładce. „Prochem i cieniem” nie podpada pod żadną z tych kategorii, to starannie obmyślona, dobrze napisana i zredagowana powieść sensacyjna, która absolutnie w niczym nie odstaje od twórczości pisarzy wydawanych przez wielkie wydawnictwa i promowanych za równie wielkie pieniądze.

Alan Berg jest byłym policjantem. Niedawno złożył odznakę i zatrudnił się jako szef ochrony bogatego biznesmena. Wszyscy zachodzą w głowę, co nim kierowało? Rozczarowanie zawodem, kwestie materialne, a może po prostu mu odbiło? Największy problem jednak leży w tym, że ochraniany przez Berga biznesmen od dawna jest na celowniku policji – wywiadowcy co prawda nie mają żadnych dowodów na jego nielegalną działalność, ale wierzą, że wystarczy zajrzeć głębiej, żeby coś znaleźć. Szkopuł w tym, że dzięki Bergowi uszczelniony został dostęp do rezydencji, interesów i osoby biznesmena.

Niektórzy policjanci, ci dla których Berg był autorytetem podczas służby, są bardzo rozgoryczeni, inni wręcz uważają go za zdrajcę, który przeszedł na drugą stronę z chciwości. Wkrótce jednak szeregami policji wstrząsną takie dramaty, że większość nie będzie miała czasu na roztrząsanie postawy byłego już kolegi. Pogoń za bossem o ksywie Wujek, który kieruje największym gangiem narkotykowym w mieście, dostarczy im wszystkim mnóstwa mocnych wrażeń.

Zachęcam Was słowami, które ukazały się na okładce książki.

Zamęt, Vincent V. Severski

Czarna Owca, 2018

Liczba stron: 528

Severski naprawdę potrafi zamącić i trzeba się skupiać na lekturze, żeby nie stracić wątku. Przy jego fabułach ten plik pociętych w niszczarce kartek widoczny na zdjęciu to bułka z masłem. Serio.

W Pakistanie polski biznesmen zostaje uprowadzony przez talibów, a wraz z nim trzech innych mężczyzn z różnych krajów. Polski rząd próbuje zorganizować pomoc, tym bardziej, że porwany jest szpiegiem. Nie wiadomo, czy Pakistańczycy wiedzieli, kogo porywają, czy też mężczyzna znalazł się w złym miejscu o złej porze. Jego prawdziwą profesje znają tylko wtajemniczeni. Do akcji wkracza tajna jednostka Agencji Wywiadu dysponująca czterema oficerami i ich szefem Romanem, który jest mózgiem operacji, lecz sam nigdy nie bierze w nich udziału. Sprawa szybko się komplikuje, gdy okazuje się, że porwany był częścią większej akcji związanej z Rosją, Najgorsze we wszystkim jest to, że ktoś próbuje zdekonspirować i rozbić tajny oddział. Roman jest przekonany, że w zarządzie Agencji musi działać szpieg. Oficerowie prowadzą grę, w której są prawie same niewiadome, a operacja wymaga od nich ciągłego przemieszczania się i najwyższego skupienia. Ostatecznie prowadzą ją w Moskwie, Kapsztadzie i Warszawie.

Początkowe rozdziały wprowadzały zamęt. Nagle pojawiło się wiele postaci, różne miejsca na mapie, różni urzędnicy za biurkami w Warszawie. I jeden porwany, odcięty od wszelkich informacji, skazany na łaskę talibów, przekonany o swojej rychłej śmierci w jakiś widowiskowy sposób, który zostanie sfilmowany i jak wiele innych egzekucji, pokazany w internecie. W środkowej części akcja mocno się zagęszcza, pojawiają się nowe powiązania, widzimy szerszy obraz, który nie wróży niczego dobrego dla uprowadzonego, a ratujących go tajnych agentów stawia w bardzo niebezpiecznym położeniu. Druga część książki  to ciągły wyścig z czasem. Nad wszystkimi wisi wyrok wydany przez kreta w Agencji, jeden z ratowników wikła się w bardzo niekomfortową sytuację w Moskwie, a talibowie zaczynają tracić cierpliwość. Od tego momentu nie można już odłożyć książki – czyli powtarza się sytuacja z poprzednich powieści Severskiego – gdy tylko zaczynamy ogarniać szerszą perspektywę, wiemy, kto jest kim i po której stronie stoi, napięcie jest tak duże, że jedynym sposobem na jego rozładowanie jest poznanie zakończenia. Co za emocje!

Do ostatnich stron nie wiadomo jak to wszystko się skończy, czy Roman zdekonspiruje zdrajcę, czy agent w Moskwie wróci cały i zdrowy, czy uprowadzony w Pakistanie ma szansę na przeżycie. Zdradzę tylko jedno – nawet w robocie szpiegowskiej przypadek i uśmiech losu mają duże znaczenie. Severski kolejny raz napisał bardzo ciekawą powieść o skomplikowanej fabule, którą czyta się jednym tchem. Gorąco polecam!

Skaza, Zbigniew Zborowski

skazaWydawnictwo Znak Literanova, 2017

Liczba stron: 400

Zaczyna się w dwudziestoleciu międzywojennym. Polski naukowiec podczas eksperymentów w laboratorium przypadkowo odkrywa sposób na uzyskanie wielkiej energii za pomocą niewielkich środków. Spisuje w notesie, jak doszedł do tego odkrycia i wkrótce ginie w nieszczęśliwym wypadku podczas pracy. Notes zostaje ukryty, by nie wpadł w niepowołane ręce i staje się największą rodzinną tajemnicą. Wędruje po świecie i przekazywany jest z pokolenia na pokolenie.

Współcześnie w Warszawie. Dochodzi do brutalnego morderstwa. Ginie doktorantka Zakładu Fizyki Jądrowej. Ktoś torturował ją przed śmiercią. Stołeczni policjanci szybko typują potencjalnego sprawcę. Nie wiedzą jeszcze, że to dopiero początek dziwnej, zagmatwanej sprawy, w którą zamieszani są uchodźcy mieszkający w ośrodku pod Warszawą. Nastrojów w komendzie nie poprawiają panujące tam stosunki. Jedyna kobieta wśród śledczych nazywana jest lesbą i przez wszystkich podejrzewana jest o donosicielstwo. Jeden z policjantów niedawno wrócił w przymusowego wielomiesięcznego urlopu i nie czuje się jeszcze na siłach, by prowadzić tak skomplikowane śledztwo. Jego najlepszy przyjaciel z pracy zostaje odsunięty od dowodzenia akcją, gdy podczas zatrzymania dochodzi do wypadku. Na domiar złego, któryś z policjantów wynosi informacje na zewnątrz. Nie wiadomo, komu można ufać.

„Skaza” to współczesny kryminał, ale pewne wątki sięgają w przeszłość. Wędrujemy wraz z tajnym notesem przez dziesięciolecia od Warszawy, przez lasy syberyjskie aż po bombardowaną Syrię. Wyjaśnienie zagadki kryminalnej może jest trochę wydumane, ale nie takie znowu nieprawdopodobne. Nie miałam problemów z zaakceptowaniem zaproponowanych rozwiązań. Co więcej, podobały mi się bardzo dynamiczne, wręcz sensacyjne sceny finałowe. Chociaż na początku akcja rozwija się raczej powoli, z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej się rozkręca, pewne wątki się zamykają, inne pojawiają, czytelnik, podobnie jak bohaterowie tej książki, musi zastanawiać się nad tym, kto stoi po której stronie. Policjantom jest o wiele trudniej, bo długo nie mają pojęcia, o co właściwie chodzi w tej skomplikowanej sprawie. Powieść spodoba się tym, którzy lubią kryminały z wątkami szpiegowskimi i sensacyjnymi. Polecam.

/premiera 31 lipca/

Chemik, Stephenie Meyer

chemikEdipresse Polska, 2017

Liczba stron: 575

Tłumaczenie: Anna Klingofer-Szostakowska

„Chemik”, o ile mi wiadomo, jest pierwszą książką w dorobku autorki, w której nie występują wampiry ani istoty ze sfery science-fiction. Meyer tym razem napisała powieść sensacyjno-przygodową. W pierwszej chwili, gdy chciałam ją do czegoś porównać, przyszło mi do głowy skojarzenie z filmami o Jasonie Bournie, a dopiero później przypomniałam sobie, że filmy (przynajmniej do którejś części) były oparte na powieściach. Skojarzenie filmowe nie jest bezpodstawne – ta książka idealnie nadaje się do przeniesienia na duży ekran.

Alex jest chemikiem, przez lata pracowała jako ekspert i osoba prowadząca przesłuchania w tajnej agencji rządowej. W pewnym momencie coś poszło źle i pracodawcy postanowili ją wyeliminować z gry. Jej partner i mentor zginął, ona od lat się ukrywa, doskonaląc techniki przetrwania. Może się wydawać, że przesadza, lecz zagrożenie jest realne – do tej pory zlikwidowała już trzech zabójców. Gdy pewnego dnia dostaje propozycję pojednania od dawnego szefa, traktuje ją z podejrzliwością. Budzi się z niej również nadzieja, że pomagając mu w ujęciu przestępcy, będzie mogła zacząć żyć normalnie. Podejmuje ryzyko i uprowadza wskazany obiekt, żeby go przesłuchać. Ta decyzja zaważy na jej życiu i zapoczątkuje serię zdarzeń, w której trup będzie ścielił się gęsto.

Ja również podjęłam ryzyko, decydując się na recenzowanie tej książki. Zaczynałam ją czytać z duszą na ramieniu, bo nie umiem odkładać nieprzeczytanych książek, a bałam się, że zanudzę się na śmierć. Okazało się, że jest wręcz przeciwnie, powieść wciągnęła mnie od samego początku, dałam się porwać do wykreowanego przez autorkę świata nieczystej polityki, niezwykłych specyfików pomagających w wydobywaniu prawdy i w przetrwaniu, świata szpiegów, agentów specjalnych, pościgów i strzelanin. „Chemik” to rozrywka w czystej postaci, napisana sprawnie, w dobrym tempie, bez udawania, że jest czymś więcej niż książką przygodową. Trzeba ją potraktować trochę z przymrużeniem oka jak filmy kręcone zgodnie z zasadą „zabili go i uciekł”. Polecam, jeśli lubicie sensacyjne fabuły i szukacie książki, która Was zrelaksuje.

Więcej o „Chemiku” (fragment książki) na stronie www.chemik.net – kupicie ją tam w bardzo dobrej cenie. Polecam.