Wspominałam kilka razy, że w tym roku ominą mnie wszystkie apostrofowe atrakcje w Poznaniu. Na szczęście udało mi się odbić sobie z nawiązką podczas pobytu w Warszawie, gdzie uczestniczyłam w spotkaniu z tureckim noblistą Orhanem Pamukiem.
Pamuk pokazał się od innej strony niż w książkach – ilekroć je czytam, mam wrażenie, że autor jest zadumanym, introwertycznym melancholikiem. Podczas rozmowy na scenie Teatru Powszechnego Pamuk zarażał śmiechem, dowcipkował, opowiadał anegdoty. Nie brakło oczywiście treści poważniejszych związanych m.in. z brakiem wolności słowa w Turcji oraz dynamicznym rozwojem Stambułu.
Drugi dzień pobytu w Warszawie to Targi. Tłumy, tłumy i kolejki – wiem, że nie powinno się jeździć w sobotę, ale nie miałam innego wyjścia, bo w piątek jeszcze pracowałam. Trochę pokrążyłam pomiędzy stoiskami, uściskałam kilku dawno niewidzianych znajomych, poznałam osobiście kilka osób, które dotychczas znałam z internetu, kupiłam kilka książek, wypiłam kieliszek czeskiej wódki, bez przekonania zrobiłam parę zdjęć i wyszłam. Jakoś nie miałam weny na szaleństwo zakupowe, a tym bardziej na stanie w kolejkach po autografy. Nie wożę książek na targi, nie stoję po dedykacje, na szczęście większość autorów mogę spotkać i poprosić o wpis w bardziej sprzyjających okolicznościach.
Niedziela zaczęła się od mocnego punktu – grupa blogerów, vlogerów i instagramerów spotkała się przy śniadaniu z autorem „Kobiety w oknie” A. J. Finnem.
Pisarz okazał się przesympatyczny, bardzo otwarty, żywo zainteresowany tym, co mieliśmy mu do powiedzenia, nie wymigiwał się od odpowiedzi na pytania, chętnie pozował do zdjęć i nawet zapamiętał większość imion osób zgromadzonych przy stole. Rozmawialiśmy o jego kolejnej książce, która również będzie thrillerem psychologicznym, ekranizacji debiutu, jego reakcji na wiadomość, że właśnie sprzedał prawa do sfilmowania powieści, poprzedniej pracy w wydawnictwie i wielu innych rzeczach. W.A.B. – dziękuję za zaproszenie i miły poranek!
Na targach w niedzielę było już nieco luźniej, dało się oddychać, łatwiej można było podejść do wystawców, żeby przejrzeć ofertę. Znowu kupiłam kilka książek, znowu poznałam kilka osób i uściskałam znajomych – przecież głównie po to jeżdżę na targi, bo książki mogę kupić w księgarni lub przez internet. Dziękuję Wam za miłe spotkania, uśmiechy, selfiaki :)<3
Książki przywiezione z Targów:
Przedawnienie – to egzemplarz recenzencki od zaprzyjaźnionego Wydawnictwa Afera, reszta kupiona. Do książki Sandora Maraiego dostałam gratis Zeszyty Literackie poświęcone niemal w całości temu autorowi. „Mrs Dalloway” Virginii Woolf jest tak cudnie wydana, że musiałam mieć mimo że mam wersję po polsku. Nie mogę się doczekać polskiego wydania „Lincoln in the Bardo” George’a Saundersa (Nagroda Bookera 2017), więc kupiłam wydanie oryginalne. Mariasa od dawna mam na liście, więc skorzystałam z oferty za 10 zł. „Malarka ptaków” wpadła mi w oko, gdy przeglądałam zapowiedzi wydawnicze, więc również kupiłam pod wpływem impulsu, choć pewnie w internecie znalazłabym lepszą cenę. Generalnie na większości stoisk ceny nie były zbyt atrakcyjne, zwłaszcza gdy na co dzień kupuje się w księgarniach internetowych. Wystawcy oferowali rabaty od 10 do 30% na większość oferty.