Wydawnictwo Literatura, 2010
Liczba stron: 184
Tata dwunastoletniego Jaśka zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia – musi zgolić od lat pielęgnowaną brodę. Okazuje się, że pod zarostem skrywa dużą bliznę, o której nie chce z synem rozmawiać. Chłopiec wykorzystuje więc leniwe wakacyjne dni na przeprowadzenie prywatnego śledztwa – bo w końcu ktoś coś musi pamiętać. Zaczyna od przejrzenia albumu ze zdjęciami podczas imprezy rodzinnej u babci i dziadka. Podsłuchuje przy tym rozmowy dorosłych.
Bujna wyobraźnia chłopca podpowiada mu wiele nieprawdopodobnych scenariuszy zdarzeń opartych na zasłyszanych fragmentach historii. A przy okazji zawoalowanych przesłuchań wujka i babci dowiaduje się co nieco o szczenięcych latach ojca, które przypadały w niewiarygodnie egzotycznych dla Jaśka latach osiemdziesiątych. Co to były kartki na żywność, kolejki w sklepach spożywczych, ZOMO, demonstracje uliczne? Chłopiec odkrywa nieznany sobie świat. W końcu też odkrywa prawdę o bliźnie…
Książka ma aspekt rozrywkowy – świetnie napisane historie fikcyjnych przygód ojca Jaśka oraz aspekt kształcący o realiach lat osiemdziesiątych XX wieku. Ja się świetnie bawiłam podczas lektury – podobały mi się także czarno białe ilustracje.
„Tajemnicę człowieka z blizną” przeczytał także mój syn (w końcu to on jest targetem) i wkrótce potem został poddany przesłuchaniu. Oto jego zapis:
– Czy ZOMO było dobre czy złe? Złe, bo goniło Solidarność.
– Co to były kartki? No przecież wiem, bo mi prababcia opowiadała. Takie papierki, za które można było kupić np. kilogram wieprzowiny na miesiąc.
– Najadł byś się tym? To zależy czy byłby akurat wielki post…
– Dlaczego w sklepach były kolejki? Po masło 🙂
– Co ci się najbardziej podobało w książce? Historia o „Słonecznikach”.
Jak widać autor przynajmniej częściowo osiągnął zamierzone cele, w niektórych kwestiach prababcia była szybsza :-). Dodam jeszcze, że podczas czytania dochodziły do mnie zza ściany nieartykułowane dźwięki, które interpretuję jako wybuchy niepohamowanej wesołości.