Marginesy, 2018
Liczba stron: 320
Tłumaczenie: Katarzyna Gucio
Opowieść o Auschwitz prosto z… Australii. Słowacki Żyd, który kilka lat swojego życia spędził w obozie koncentracyjnym w Auschwitz u schyłku życia postanowił podzielić się swoją historią z pisarką, która niewiele wiedziała o europejskich wojennych traumach. Lale był w Auschwitz tatuażystą, który oznaczał nowo przybyłych więźniów i cieszył się pewnymi względami u strażników. Swoją pozycję wykorzystywał do tego, by zdobywać jedzenie, którym dzielił się z innymi oraz by chronić kobietę, w której się zakochał.
Cała opowieść ocalałego krąży wokół miłości do Gity, ich spotkań, schadzek, strachu przed tym, że ukochana mogła zginąć. Przy okazji wspomina o trudach życia w obozie i swojej determinacji, żeby przeżyć. I chociaż obóz jest tłem wydarzeń, to tak jakby go nie było. To taki obóz jak na potrzeby filmu – makiety i przebierańcy. Przemoc, śmierć, okrucieństwo, wyzysk stają się tu pustymi słowami, tak jakby autorka nie do końca rozumiała, co mówi jej bohater. To wszystko jest dość puste, mało wyraziste, nierzeczywiste. Zabrakło ważnych pytań i pogłębienia tematu. Być może Lale miał coś do ukrycia, być może autorka nie chciała obnażać swojego bohatera, być może jest kiepską słuchaczką i nie zadała pytań w miejscach, które należałoby wyjaśnić. I jestem przekonana, że nie zadała sobie trudu, by przyjechać i zobaczyć Auschwitz na własne oczy i zmierzyć się z tematem.
Wyszła z tego historyjka dla mało wymagających, takich, którzy zadowolą się opisem miłości obozowej i happy endem. Przeciętnie wykształcony Polak jest w stanie dowyobrazić sobie resztę, dosztukować obrazy i emocje z innych książek obozowych. Australijczyk czy Amerykanin nie będzie w stanie zrozumieć, czym był holocaust i machina śmierci. Można przeczytać dla samej historii Lalego i Gity.
Przeczytałam i podzielam Twoją opinię
Miałam tę książkę kupić przy kolejnej okazji, ale chyba sobie w takim razie odpuszczę. Dzięki za recenzję.