Liczba stron: 668
Czytałam kilka książek o wyprawach polarnych, m.in. „Żony polarników”, w której był obszerny rozdział o Lady Franklin, ale nie zapamiętałam szczegółów związanych z ostatnią wyprawą Erbusa i Terroru. Ekspedycja mająca na celu odnalezienie legendarnego przejścia północno-zachodniego prowadzącego przez tereny arktyczne rozpoczęła się w 1845, a jej tragiczne losy w dużej mierze okryte są tajemnicą. Dan Simmons wykorzystał fakty historyczne i scalił je wymyśloną przez siebie fabułą z pogranicza horroru. Fabułą zapierającą dech w piersi. Hipnotyzującą i oddziałującą na wyobraźnię.
Dowódca wyprawy Erbusa i Terroru, admirał John Franklin, jest doświadczonym odkrywcą, choć zupełnie pozbawionym wyobraźni i zdrowego rozsądku. Zawodzi go myślenie logistyczne, popełnia błędy i bardziej troszczy się o swoje dobre imię, niż o zostawienie wiadomości o przebiegu wyprawy ewentualnym wyprawom ratunkowym. A że statek flagowy, Erbus, nie wydostanie się z lodu jest już pewne. Wyprawa ma bowiem wielkiego pecha – arktyczne lato nie stopiło lodu i okręty tkwią uwięzione pod kołem biegunowym już od kilkunastu miesięcy. Dowódca drugiego okrętu, Francis Crozier, ma więcej oleju w głowie, lecz póki można przedsięwziąć jakieś kroki, jest podwładnym zadufanego w sobie, przesadnie religijnego Franklina.
Na obu statkach zaczynają się wyczerpywać zapasy świeżego jedzenia, brakuje węgla. Najgorszym jednak, co spotyka marynarzy, jest strach przed nieznaną siłą, ni to zwierzęciem, ni duchem, potworem polującym na ludzi, pojawiającym się znienacka i porywającym krzątających się wokół statku żeglarzy. Wielu prostych marynarzy uważa, że winą za te niepotrzebne śmierci należy obarczyć przygarniętą na statek młodą Eskimoskę – madame Ciszę. Czy jest jakiś związek pomiędzy nią a potworem?
„Terror” to książka napisana z rozmachem, ale bez dłużyzn. Każda scena jest ważna i prowadzi do celu. Każda postać ma swoje miejsce. Simmons doskonale charakteryzuje swoich bohaterów, obdarza ich cechami niejednoznacznymi, pokazuje ich rozwój lub uwstecznianie się. Trudne doświadczenia dla jednych są lekcją pokory i okazją, by ukazać swoje człowieczeństwo, dla innych stają się okazją do podłości i odkrycia swojego prawdziwego, paskudnego, charakteru. Świadomość, że ta historia w dużej mierze jest autentyczna, przyprawia o dreszcze. Simmons stopniuje napięcie i trzyma czytelnika w garści od pierwszej do ostatniej strony. Z tym, że jest to niewola bardzo przyjemna – naprawdę nie chce się opuszczać śnieżnej i mroźnej krainy, w której dzieją się rzeczy niewytłumaczalne. Lektura obowiązkowa!
Mocno zachęcająca recenzja, jak tylko zdobędę gdzieś książkę to na pewno przeczytam!
Dzięki! 🙂
To nie jest pierwsze wydanie, więc na pewno będzie w bibliotekach.
Zgadzam się książka jest świetna. Ciekaw jestem czy serial odda jej klimat.