Liczba stron: 208
O Titanicu napisano tysiące stron tekstu, nakręcono tysiące kilometrów taśmy filmowej. Nic dziwnego, statek reklamowany jako jeden z najbardziej luksusowych i niezatapialnych, zatonął podczas swojej pierwszej podróży przez ocean. Najbardziej fascynujące jest to, że jego sława nie przeminęła i nadal, wiek po katastrofie, ukazują się nowe publikacje i wznowienia książek o Titanicu.
Reportaż Waltera Lorda wyróżnia się tym, że skupia się prawie wyłącznie na przebiegu feralnej nocy. Chociaż to literatura faktu, niektóre fragmenty czyta się jak książkę przygodową. Śledzimy losy Titanica od momentu zauważenia góry lodowej przez członków załogi aż po dzień, gdy rozbitkowie zostali sprowadzeni do Nowego Jorku. W końcowych rozdziałach autor poświęca trochę miejsca skutkom katastrofy, doniesieniom medialnym na jej temat oraz zmianom obyczajowym, do których pośrednio przyczyniło się zatonięcie statku.
Książka po raz pierwszy ukazała się w 1955 roku. Autor zbierał materiały do niej nie tylko ze źródeł pisanych. Przystąpił do gromadzenia relacji w czasach, gdy żyło jeszcze wielu ocalonych pasażerów. Przeprowadził z nimi rozmowy, zweryfikował ich słowa (zaznacza te fragmenty, których nie był w stanie potwierdzić). „Pamiętna noc” opisuje minuta po minucie, co działo się na pokładzie klasy pierwszej i drugiej, wśród oficerów i radiooperatorów, w maszynowni i na mostku. Najmniej wiadomo, co działo się na pokładzie trzeciej klasy, co jest oczywiste, jeśli spojrzymy na listę ocalałych pasażerów podróżujących w tej części statku. Śledzimy też losy szalup ratunkowych, możemy poznać nastroje na nich panujące oraz jeszcze raz podłamać się niefortunnymi zbiegami okoliczności i nierozgarniętymi radiooperatorami i marynarzami, których opieszałość doprowadziła do tego, iż płynące obok statki nie pospieszyły na ratunek rozbitkom z tonącego Titanica.
Chwilami relacja bywa nieco nużąca. Wydaje mi się, że głównie dlatego, iż głos oddano zbyt wielu osobom. Każdy widział i zapamiętał coś innego, stąd urywana narracja. Bardziej współczesna książka skupiłaby się raczej na kilku bohaterach (prawdopodobnie pochodzących z różnych sfer towarzyskich) i pokazała wydarzenia pamiętnej nocy z ich punktu widzenia (być może kumulując relacje wielu uczestników). Forma, którą wybrał autor, jest najbliższa prawdzie, choć cierpi na tym komfort czytelnika. Nie znaczy to, że ostatnie godziny statku zostały opisane w sposób niestrawny. Titanic, jego pasażerowie i załoga zostali upamiętnieni przez autora w sposób realistyczny, bez epatowania heroizmem ani tchórzostwem – bo przecież przypadki obu postaw miały miejsce wśród ludzi w tej krytycznej sytuacji. Autor nie piętnuje nikogo i stara się zachować najdalej posunięty obiektywizm. Przeczytałam z zainteresowaniem.