To co moje, Anne Holt

Santorski & Co, 2008

Liczba stron: 456

Kiedy ktoś porywa wracającą ze szkoły dziewięcioletnią Emilię, nikt nie spodziewa się jeszcze, że to dopiero początek serii zaginięć dzieci. Policja nie ma najmniejszego śladu sprawcy, który zdaje się perfekcyjnie planować każde kolejne posunięcie. Prowadzący śledztwo Yngvar Stubo postanawia przekonać do współpracy zajmującą się pracą naukową i badaniami skazańców Inger Johanne Vik. Inger długo się wzbrania – sama jest matką upośledzonej dziewczynki, nie ma ochoty zagłabiać się w umysł porywacza i mordercy dzieci. Ponadto zajęta jest swoją pracą naukową, ma też inne zobowiązania – pragnie dotrzeć do prawdy związanej z uwięzieniem prawdopodobnie niewinnego człowieka oskarżonego o zabójstwo dziecka. Obawy Inger w końcu udaje się pokonać – wraz z Yngvarem tworzą spójny i kreatywny team. Policja zatrzymuje podejrzanego mężczyznę o skłonnościach pedofilskich – tylko, że nie pasuje on do profilu i wyobrażeń prowadzącego śledztwo.

Sprawnie napisany, wciągający kryminał. Motywy działania sprawcy są zagadką do ostatnich stron książki. Sposób pracy policji oraz smutna przeszłość samego Yngvara wzbudzają sympatię. Co mnie jednak nie przekonało to: niepotrzebne rozciąganie w czasie i przestrzeni wahania Inger – przecież wiadomo było od początku, że będzie pomagała policji; mało prawdopodobne zakończenie pościgu, o którym jednak nie mogę napisać, by nie zepsuć wam przyjemności z lektury.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *